środa, 26 września 2012

Rozdział 1.

   Cholerna londyńska pogoda, oczywiście musi padać. Urgh, jak ja tego nienawidzę. -Zatrzymaj się tutaj, wstąpimy na chwilę do sklepu! -krzyknęłam do Martyny, która akurat teraz prowadziła. -Dobra, to Ty idź, a ja poczekam, kup coś na dziś i jutro. -Okey maan. To ja zaraz wracam. -odpowiedziałam. Wysiadłam, a raczej się wywaliłam z samochodu potykając się o moje niezawiązane sznurówki. Dobra, leję na to. -pomyślałam. Miałam na sobie szare dresy, białą bokserkę i bordową bluzę, do tego skompletowane z bluzą Vansy i oczywiście białą czapkę SF. W mojej urodzie nie było nic wyjątkowego, bynajmniej moim zdaniem, gdyż Curly zawsze mi powtarzała iż jestem ładna. Taaa.. hahahahahahahahahaha wyjątkowo chujowy żart. A no tak, Curly to Martyna, często ją tak nazywam z powodu jej naturalnie kręconych włosów. A wracając do tematu, ogółem jestem dość wysoka i szczupła; proste, brązowe włosy, błękitne oczy. Może to jest wyjątek, moje oczy są wyjątkowo ładne, oczywiście gdyby nie były przepełnione mieszaniną złości, smutku i bólu. Ludzie potrafią wszystko zepsuć, zmieszać człowieka z błotem i automatycznie wyłączyć mu wszystkie uczucia. Znajome, czyż nie? Już miałam wchodzić do sklepu, kiedy to wpadłam na jakiegoś chłopaka, jak mniemam? No i oczywiście na moje szczęście, to ja się przewróciłam, a nie on. Komiczne kurwa. Owy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaczął pośpiesznie przepraszać: O boże, przepraszam, nie zauważyłem Cię. Zamyśliłem się, przepraszam. Nic Ci nie jest? Naprawdę Cię przepraszam. -Gościu ! Keep Calm dude. Poza tym, lepiej patrz gdzie łazisz. -burknęłam, wstałam bez jego pomocy. I dopiero dostrzegłam, że był on ubrany tak samo jak ja; no może z wyjątkiem bluzy, gdyż jej nie posiadał. Bordowe Vansy, szare dresy, biała bluzka oraz zupełnie taka sama czapka jak moja. Chłopak widząc to, zaśmiał się pod nosem i jeszcze raz wyciągnął rękę -Niall jestem. -Mam gdzieś to jak się nazywasz, następnym razem uważaj gdzie łazisz! -wykrzyczałam wkurzona, a następnie udałam się do sklepu. Wzięłam koszyk i spakowałam do niego butelkę mleka, płatki, ser, pieczywo, a następnie udałam się na słodycze. Wsadziłam różnorakie ciastka, ciasteczka, chipsy, gdy zobaczyłam na końcu alejki ostatnią Nutellę 1000g. No ja, jak to ja. Oczywiście rzuciłam się biegiem i jak się okazało nie byłam jedyna, która ją zauważyła. Moim konkurentem okazał się być owy chłopak spod sklepu. Na mój widok lekko się zdezorientował, bo kto w końcu wyzywa kogoś, gdy ten oferuje pomoc? A no może będę to ja. Gdy zauważyłam, iż ten otworzył usta, by coś powiedzieć brutalnie mu przerwałam -Daruj sobie swoje wywody. Sprzątnęłam jednym ruchem ręki słoik z przed nosa Nickowi, nie; cholera jak on miał na imię. Nick, Norman, Niall. Tak, Niall ! Kretyńskie imię dla kretyna. Nic nowego i ruszyłam do kasy. Za sobą usłyszałam tylko -Proszę. Co to niby miało znaczyć?! Ale dobra, nie wracam do tego. Zapłaciłam za wszystko i wsiadłam do samochodu. -Czemu jesteś taka zła?- spytała mnie przyjaciółka. -Nic, po prostu jakiś idiota najpierw mnie przewrócił, a potem próbował mi ukraść ostatni słoik Nutelli XXL. -Hahahahahahahahahaha, boże Lexi, Ty i te Twoje fobie. Nie każdy chłopak jest palantem. A np. chłopcy z One Direction? Pamiętaj, że ich uwielbiasz, chociaż ostatnio w duecie Curly-Lexi, to ja bardziej za nimi przepadam. -zaśmiała się. Nagle coś mnie olśniło, boże Lexi weź Ty pomyśl kiedyś. To był on! Nialler, ten blondyn z 1D. Boże, jaka ja jestem głupia; no ale jednak, moje przekonania się potwierdziły, jednak wszyscy na tym świecie są kretynami. Nothing special. Martyna zauważyła moją zdziwioną minę i spytała czy wszystko w porządku. Nie zamierzałam jej o tym mówić, bo jeszcze by znów odjebała jakąś akcję pt. "zmuś Alex do uśmiechania się przy ludziach". Urgh, -Tak w porządku, jedź już do tego domu, kompleksu, apartamentu, czy co to tam jest. -odpowiedziałam, po czym wcisnęłam słuchawki na uszy. Wybrałam muzykę i już usłyszałam pierwsze nuty Kings Of Leon – Use Somebody. Dziwne, zwykle puszczam tą piosenkę, kiedy muszę na czymś pomyśleć.
Akurat natrafiłyśmy na korek, no wspaniale. Pewnie będzie się tak ciągnął aż do centrum Londynu, gdzie do cholery miałyśmy dojechać. Damn. Nie zwracałam uwagi na Martynę, starałam się zasnąć. Prawie mi się to udało, kiedy poczułam ostre szarpnięcie do przodu. -NO KURWA, PATRZ JAK JEDZIESZ DEBILU.-przeklnęła Martyna w ojczystym języku. Rozejrzałam się i zauważyłam iż stałyśmy na środku skrzyżowania, dla naszego pasa było zielone, więc co tu nie gra? -Ej co jest? A tak wogóle, to respekcik siostro, dawno nie słyszałam jak klniesz. -posłałam jej jeden z moich złowieszczych uśmieszków. -Ten palant, co tam już odjechał, O. Widzisz? Wjechał na czerwonym na skrzyżowanie, zapieprzał jak do szpitala i gdybyś to Ty była za kierownicą, co każdy wie, że lubisz szybkie starty z ręcznego, to byśmy już dawno wylądowały w tamtym słupie. -Bitch please, gdybym ja prowadziła, to bym była dużo szybsza od niego. -Yh, dobra. Daj już spokój. -Okej. -No okej! -No zluzuj, Curly. -JESTEM KURWA SPOKOJNA. -Martyna? -CO?! -Nadal stoimy na środku skrzyżowania, zaraz ktoś w nas wjedzie. Są 4 opcje, lewo, prawo, maska, tył. CO WYBIERACIE? -Ostatnie zdanie wykrzyczałam do ludzi. W tym momencie przyjaciółka odpaliła samochód i odjechała. Po ok. 10 minutach zajechałyśmy pod kompleks mieszkań. Zaparkowałyśmy pod budynkiem i weszłyśmy do środka. Podeszłam do recepcji i powiedziałam: Kupiłam tutaj mieszkanie. -panna Moore? -Alexandra Jessica Moore, zgadza się. Przy moim boku zjawiła się przyjaciółka. -I panna Novak jak myślę? -Dokładnie. No więc, jak z tym mieszkaniem? -Wszystko zostało uregulowane, dokumenty podpisane. Także proszę tu są 2 komplety kluczy i mieszkanie jest już w każdym calu Pań. -A miejsce parkingowe? -Były dodawane 2 miejsca parkingowe włącznie z mieszkaniem w ofercie. Na zewnątrz stoi jeden z naszej załogi, który pilnuje by wszystkie samochody stały w miejscu dla nich wyznaczonym. -Wspaniale, więc tutaj proszę kluczyki. Czarne Porsche, jak mógłby pan odstawić na jego "właściwie miejsce". -Powiedziałam z sarkazmem naciskając na 2 ostatnie słowa. "Mick" jak się doczytałam na jego plakietce przy mundurku, spojrzał się na mnie z miną "Are you fucking kidding me?" No tak, przecież rzadko się spotyka 18-latkę, która kupuje mieszkanie w najdroższej dzielnicy Londynu i w dodatku posiadającą Porsche. -Eee... Jak sobie pani życzy, w takim razie ostatnie piętro, apartament po lewej. -Skoro to ostatnie piętro, to czy nie powinno się tam znajdować tylko jedno mieszkanie? -zarzuciłam. -Lex, nie bądź nie miła i zamknij się już. -powiedziała mi na ucho przyjaciółka. -No więc, nasz kompleks jest bardzo duży, ponieważ całe 13 piętro ma aż 1000m2; także po prawej stronie jest jeden mniejszy od Pańskiego apartament, jednak również przyjemnie urządzony. Będziemy mieli przyjemność gościć tam znany zespół... -Tak, tak. Przepraszam jednak jestem bardzo zmęczona i chciałabym już odnaleźć drogę do mieszkania. -odpysknęłam, na co dostałam od Martyny cios w żebra. -Alexandra chciała powiedzieć, iż jesteśmy troszkę zmęczone po 24h jazdy z Polski tutaj, więc jakby pan mógł nam pokazać windę, byśmy były bardzo wdzięczne.-odpowiedziała jak zawsze grzeczna i ułożona. -Z przyjemnością. -Chwyciłyśmy za rączki od walizek i pociągnęłyśmy je za sobą. -No więc tutaj jest winda na wszystkie pozostałe piętra, a tutaj zaraz za zakrętem. O tutaj, jest osobna winda na 13 piętro. Oczywiście można się dostać na pozostałe, jednak zatrzymuję się ona przy wyjściach ewakuacyjnych. -poinformował nas Mick. -Dobrze, w takim razie dziękuję. -Cała przyjemność po mojej stronie; A i witamy w Paradise & Heaven Resorts. Drzwi windy się zamknęły, a Martyna już do mnie miała pretensje: -Mogłaś się trochę grzeczniej zachować, skoro mamy tu mieszkać, nie chcę żeby nas tu nienawidzili. -Nie jestem dla nikogo miła, a .. -ALE MOGŁABYŚ ZROBIĆ TEN PIERDOLONY WYJĄTEK! -Calm down Curly. Dobrze, tylko się nie wściekaj. Nie będę używać sarkazmu ani wulgaryzmów do żadnego z tej ich "załogi". Ale niczego nie obiecuję. -No bynajmniej tyle. I tak w Twoim wypadku to dużo.. -Co to miało znaczyć?! -powiedziałam z udawaną złością, po czym wybuchłam śmiechem, a Martyna razem ze mną. Tak, to się definitywnie nazywa przyjaźń; nigdy się nie umiemy na siebie gniewać. Winda się zatrzymała, my wysiadłyśmy, po czym skierowaliśmy się na lewo. Zauważyłam przestronny korytarz i wszędzie gdzie to było możliwe były okna. Kątem oka dostrzegłam napis na drzwiach: "wyjście ewakuacyjne, dach". No to już wiem, gdzie będę w nocy przychodzić podpalać. Włożyłam klucz, a następnie go przekręciłam. Położyłam rękę na klamce. -Gotowa? -spytałam się. -Oczywiście, że tak. -odpowiedziała mi, nie kryjąc zadowolenia. Otworzyłam drzwi, a tam...


* no więc mamy pierwszy rozdział! tak wstawiłam go jeszcze dzisiaj :) hm, zastanawiam się czy za bardzo nie rozpieszczam bohaterów z tym mieszkaniem, ale jeszcze sporo z tego wyniknie w późniejszych akcjach, więc proszę nie oceniajcie wszystkiego na pierwszy rzut oka ;) 
* i może jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie: tak wiem, iż w opowiadaniu pojawiają się niecenzuralne słowa, także młodszych czytelników proszę o nie czytanie go :) główna bohaterka jest wytworem mojej wyobraźni, jest to osobą mocno kontrowersyjna gdyż życie ją do tego skłoniło. 
* i trzecia ważna rzecz: rozdziały będą się znacznie różnić długością. niektóre z nich piszę na laptopie, a niektóre na komórce; także różnica będzie widoczna :) Xx.

3 komentarze:

  1. Nie ma to jak słodka nienawiść na początku xD
    Fajny rozdział, pomimo tych niecenzuralnych słów miło się czyta :>
    Oczywiście czekam na następny rozdział ^-^
    A i mam do ciebie prośbę, czy mogłabyś wypowiedzi dawać od nowego wiersza? Ułatwiłoby to czytanie ^^
    Uhhh ... Życzę dużo weny pisarskiej =J
    xoxo,
    @galaxysheep
    [Jej pierwsza, chyba ^^]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm, jasne :) szczerze mówiąc dialogi w późniejszych rozdziałach są tak napisane, więc poprawek chyba nie wniosę xd. i dziękuję :) xx

      Usuń
  2. Leeeexi <3 Świetny jest ten rozdział :D
    taki agresor, na początku, lubię to :D
    Czekam na kolejne z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń