Cholerna
londyńska pogoda, oczywiście musi padać. Urgh, jak ja tego
nienawidzę. -Zatrzymaj się tutaj, wstąpimy na chwilę do sklepu!
-krzyknęłam do Martyny, która akurat teraz prowadziła. -Dobra, to
Ty idź, a ja poczekam, kup coś na dziś i jutro. -Okey maan. To ja
zaraz wracam. -odpowiedziałam. Wysiadłam, a raczej się wywaliłam
z samochodu potykając się o moje niezawiązane sznurówki. Dobra,
leję na to. -pomyślałam. Miałam na sobie szare dresy, białą
bokserkę i bordową bluzę, do tego skompletowane z bluzą Vansy i
oczywiście białą czapkę SF. W mojej urodzie nie było nic
wyjątkowego, bynajmniej moim zdaniem, gdyż Curly zawsze mi
powtarzała iż jestem ładna. Taaa.. hahahahahahahahahaha wyjątkowo
chujowy żart. A no tak, Curly to Martyna, często ją tak nazywam z
powodu jej naturalnie kręconych włosów. A wracając do tematu,
ogółem jestem dość wysoka i szczupła; proste, brązowe włosy,
błękitne oczy. Może to jest wyjątek, moje oczy są wyjątkowo
ładne, oczywiście gdyby nie były przepełnione mieszaniną złości,
smutku i bólu. Ludzie potrafią wszystko zepsuć, zmieszać
człowieka z błotem i automatycznie wyłączyć mu wszystkie
uczucia. Znajome, czyż nie? Już miałam wchodzić do sklepu, kiedy
to wpadłam na jakiegoś chłopaka, jak mniemam? No i oczywiście na
moje szczęście, to ja się przewróciłam, a nie on. Komiczne
kurwa. Owy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaczął
pośpiesznie przepraszać: O boże, przepraszam, nie zauważyłem
Cię. Zamyśliłem się, przepraszam. Nic Ci nie jest? Naprawdę Cię
przepraszam. -Gościu ! Keep Calm dude. Poza tym, lepiej patrz gdzie łazisz. -burknęłam, wstałam bez jego
pomocy. I dopiero dostrzegłam, że był on ubrany tak samo jak ja;
no może z wyjątkiem bluzy, gdyż jej nie posiadał. Bordowe Vansy,
szare dresy, biała bluzka oraz zupełnie taka sama czapka jak moja.
Chłopak widząc to, zaśmiał się pod nosem i jeszcze raz wyciągnął
rękę -Niall jestem. -Mam gdzieś to jak się nazywasz, następnym
razem uważaj gdzie łazisz! -wykrzyczałam wkurzona, a następnie
udałam się do sklepu. Wzięłam koszyk i spakowałam do niego
butelkę mleka, płatki, ser, pieczywo, a następnie udałam się na
słodycze. Wsadziłam różnorakie ciastka, ciasteczka, chipsy, gdy
zobaczyłam na końcu alejki ostatnią Nutellę 1000g. No ja, jak to
ja. Oczywiście rzuciłam się biegiem i jak się okazało nie byłam
jedyna, która ją zauważyła. Moim konkurentem okazał się być
owy chłopak spod sklepu. Na mój widok lekko się zdezorientował,
bo kto w końcu wyzywa kogoś, gdy ten oferuje pomoc? A no może będę
to ja. Gdy zauważyłam, iż ten otworzył usta, by coś powiedzieć
brutalnie mu przerwałam -Daruj sobie swoje wywody. Sprzątnęłam
jednym ruchem ręki słoik z przed nosa Nickowi, nie; cholera jak on
miał na imię. Nick, Norman, Niall. Tak, Niall ! Kretyńskie imię
dla kretyna. Nic nowego i ruszyłam do kasy. Za sobą usłyszałam
tylko -Proszę. Co to niby miało znaczyć?! Ale dobra, nie wracam do
tego. Zapłaciłam za wszystko i wsiadłam do samochodu. -Czemu
jesteś taka zła?- spytała mnie przyjaciółka. -Nic, po prostu
jakiś idiota najpierw mnie przewrócił, a potem próbował mi
ukraść ostatni słoik Nutelli XXL. -Hahahahahahahahahaha, boże
Lexi, Ty i te Twoje fobie. Nie każdy chłopak jest palantem. A np.
chłopcy z One Direction? Pamiętaj, że ich uwielbiasz, chociaż
ostatnio w duecie Curly-Lexi, to ja bardziej za nimi przepadam.
-zaśmiała się. Nagle coś mnie olśniło, boże Lexi weź Ty
pomyśl kiedyś. To był on! Nialler, ten blondyn z 1D. Boże, jaka
ja jestem głupia; no ale jednak, moje przekonania się potwierdziły,
jednak wszyscy na tym świecie są kretynami. Nothing special.
Martyna zauważyła moją zdziwioną minę i spytała czy wszystko w
porządku. Nie zamierzałam jej o tym mówić, bo jeszcze by znów
odjebała jakąś akcję pt. "zmuś Alex do uśmiechania się przy
ludziach". Urgh, -Tak w porządku, jedź już do tego domu,
kompleksu, apartamentu, czy co to tam jest. -odpowiedziałam, po czym
wcisnęłam słuchawki na uszy. Wybrałam muzykę i już usłyszałam
pierwsze nuty Kings Of Leon – Use Somebody. Dziwne, zwykle puszczam
tą piosenkę, kiedy muszę na czymś pomyśleć.
Akurat
natrafiłyśmy na korek, no wspaniale. Pewnie będzie się tak
ciągnął aż do centrum Londynu, gdzie do cholery miałyśmy
dojechać. Damn. Nie zwracałam uwagi na Martynę, starałam się
zasnąć. Prawie mi się to udało, kiedy poczułam ostre szarpnięcie
do przodu. -NO KURWA, PATRZ JAK JEDZIESZ DEBILU.-przeklnęła Martyna
w ojczystym języku. Rozejrzałam się i zauważyłam iż stałyśmy
na środku skrzyżowania, dla naszego pasa było zielone, więc co tu
nie gra? -Ej co jest? A tak wogóle, to respekcik siostro, dawno nie
słyszałam jak klniesz. -posłałam jej jeden z moich złowieszczych
uśmieszków. -Ten palant, co tam już odjechał, O. Widzisz? Wjechał
na czerwonym na skrzyżowanie, zapieprzał jak do szpitala i gdybyś
to Ty była za kierownicą, co każdy wie, że lubisz szybkie starty
z ręcznego, to byśmy już dawno wylądowały w tamtym słupie.
-Bitch please, gdybym ja prowadziła, to bym była dużo szybsza od
niego. -Yh, dobra. Daj już spokój. -Okej. -No okej! -No zluzuj,
Curly. -JESTEM KURWA SPOKOJNA. -Martyna? -CO?! -Nadal stoimy na
środku skrzyżowania, zaraz ktoś w nas wjedzie. Są 4 opcje, lewo,
prawo, maska, tył. CO WYBIERACIE? -Ostatnie zdanie wykrzyczałam do
ludzi. W tym momencie przyjaciółka odpaliła samochód i odjechała.
Po ok. 10 minutach zajechałyśmy pod kompleks mieszkań.
Zaparkowałyśmy pod budynkiem i weszłyśmy do środka. Podeszłam
do recepcji i powiedziałam: Kupiłam tutaj mieszkanie. -panna Moore?
-Alexandra Jessica Moore, zgadza się. Przy moim boku zjawiła się
przyjaciółka. -I panna Novak jak myślę? -Dokładnie. No więc,
jak z tym mieszkaniem? -Wszystko zostało uregulowane, dokumenty
podpisane. Także proszę tu są 2 komplety kluczy i mieszkanie jest
już w każdym calu Pań. -A miejsce parkingowe? -Były dodawane 2 miejsca parkingowe włącznie z mieszkaniem w ofercie. Na zewnątrz
stoi jeden z naszej załogi, który pilnuje by wszystkie samochody stały w miejscu dla nich wyznaczonym. -Wspaniale, więc tutaj proszę
kluczyki. Czarne Porsche, jak mógłby pan odstawić na jego
"właściwie miejsce". -Powiedziałam z sarkazmem
naciskając na 2 ostatnie słowa. "Mick" jak się
doczytałam na jego plakietce przy mundurku, spojrzał się na mnie
z miną "Are you fucking kidding me?" No tak, przecież
rzadko się spotyka 18-latkę, która kupuje mieszkanie w najdroższej
dzielnicy Londynu i w dodatku posiadającą Porsche. -Eee... Jak
sobie pani życzy, w takim razie ostatnie piętro, apartament po
lewej. -Skoro to ostatnie piętro, to czy nie powinno się tam
znajdować tylko jedno mieszkanie? -zarzuciłam. -Lex, nie bądź nie
miła i zamknij się już. -powiedziała mi na ucho przyjaciółka.
-No więc, nasz kompleks jest bardzo duży, ponieważ całe 13 piętro
ma aż 1000m2; także po prawej stronie jest jeden mniejszy od
Pańskiego apartament, jednak również przyjemnie urządzony.
Będziemy mieli przyjemność gościć tam znany zespół... -Tak,
tak. Przepraszam jednak jestem bardzo zmęczona i chciałabym już
odnaleźć drogę do mieszkania. -odpysknęłam, na co dostałam od
Martyny cios w żebra. -Alexandra
chciała powiedzieć, iż jesteśmy troszkę zmęczone po 24h jazdy z
Polski tutaj, więc jakby pan mógł nam pokazać windę, byśmy były
bardzo wdzięczne.-odpowiedziała jak zawsze grzeczna i ułożona. -Z
przyjemnością. -Chwyciłyśmy za rączki od walizek i pociągnęłyśmy
je za sobą. -No więc tutaj jest winda na wszystkie pozostałe
piętra, a tutaj zaraz za zakrętem. O tutaj, jest osobna winda na 13
piętro. Oczywiście można się dostać na pozostałe, jednak
zatrzymuję się ona przy wyjściach ewakuacyjnych. -poinformował
nas Mick. -Dobrze, w takim razie dziękuję. -Cała przyjemność po
mojej stronie; A i witamy w Paradise & Heaven Resorts. Drzwi windy
się zamknęły, a Martyna już do mnie miała pretensje: -Mogłaś
się trochę grzeczniej zachować, skoro mamy tu mieszkać, nie chcę
żeby nas tu nienawidzili. -Nie jestem dla nikogo miła, a .. -ALE
MOGŁABYŚ ZROBIĆ TEN PIERDOLONY WYJĄTEK! -Calm down Curly. Dobrze,
tylko się nie wściekaj. Nie będę używać sarkazmu ani
wulgaryzmów do żadnego z tej ich "załogi". Ale niczego
nie obiecuję. -No bynajmniej tyle. I tak w Twoim wypadku to dużo..
-Co to miało znaczyć?! -powiedziałam z udawaną złością, po
czym wybuchłam śmiechem, a Martyna razem ze mną. Tak, to się
definitywnie nazywa przyjaźń; nigdy się nie umiemy na siebie
gniewać. Winda się zatrzymała, my wysiadłyśmy, po czym
skierowaliśmy się na lewo. Zauważyłam przestronny korytarz i
wszędzie gdzie to było możliwe były okna. Kątem oka dostrzegłam
napis na drzwiach: "wyjście ewakuacyjne, dach". No to już
wiem, gdzie będę w nocy przychodzić podpalać. Włożyłam klucz,
a następnie go przekręciłam. Położyłam rękę na klamce.
-Gotowa? -spytałam się. -Oczywiście, że tak. -odpowiedziała mi,
nie kryjąc zadowolenia. Otworzyłam drzwi, a tam...
* no więc mamy pierwszy rozdział! tak wstawiłam go jeszcze dzisiaj :) hm, zastanawiam się czy za bardzo nie rozpieszczam bohaterów z tym mieszkaniem, ale jeszcze sporo z tego wyniknie w późniejszych akcjach, więc proszę nie oceniajcie wszystkiego na pierwszy rzut oka ;)
* i może jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie: tak wiem, iż w opowiadaniu pojawiają się niecenzuralne słowa, także młodszych czytelników proszę o nie czytanie go :) główna bohaterka jest wytworem mojej wyobraźni, jest to osobą mocno kontrowersyjna gdyż życie ją do tego skłoniło.
* i trzecia ważna rzecz: rozdziały będą się znacznie różnić długością. niektóre z nich piszę na laptopie, a niektóre na komórce; także różnica będzie widoczna :) Xx.
Nie ma to jak słodka nienawiść na początku xD
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, pomimo tych niecenzuralnych słów miło się czyta :>
Oczywiście czekam na następny rozdział ^-^
A i mam do ciebie prośbę, czy mogłabyś wypowiedzi dawać od nowego wiersza? Ułatwiłoby to czytanie ^^
Uhhh ... Życzę dużo weny pisarskiej =J
xoxo,
@galaxysheep
[Jej pierwsza, chyba ^^]
hm, jasne :) szczerze mówiąc dialogi w późniejszych rozdziałach są tak napisane, więc poprawek chyba nie wniosę xd. i dziękuję :) xx
UsuńLeeeexi <3 Świetny jest ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńtaki agresor, na początku, lubię to :D
Czekam na kolejne z niecierpliwością :)