niedziela, 30 września 2012

Rozdział 2.


   RAJ! Jednym słowem R-A-J! Wchodziło się od razu do wielkiego salonu, które na całej długości ściany miały widok na całą panoramę Londynu. Dostrzegłam Big Ben, London Eye. Wystrój był bardzo nowoczesny, na jednej ze ścian prowadzącej do korytarza zauważyłam wielki, plazmowy telewizor, a przed nim mnóstwo kanap, sof czy jak to tam się nazywa. No to już wiem, gdzie będę oglądać mecze' pomyślałam. Kuchnia była połączona z salonem wysepką, przy której stały wysokie krzesła. Ta również była nowocześnie urządzona. Coś mnie podkusiło, by otworzyć lodówkę. Aż pękała od jedzenia, do jednej z półek doczepiona była karteczka: Co nieco na powitanie, wszystkie składniki są świeże, kupione chwilę przed Pań przyjazdem. Pozdrawiamy, załoga Paradise & Heaven Resorts. No się postarali; nie ma co. Wyjrzałam z kuchni i przeszłam korytarzem. Dostrzegłam 4 pokoje, zajrzałam do każdego. Urządzone były teoretycznie tak samo: szafa, komoda, okno i 2-osobowe łóżko. Chociaż 2 ostatnie, jak potem zobaczyłam połączone ze sobą jednym pokojem miały zupełnie jak w salonie okna od podłogi aż do sufitu. No chwila, a jak ja się mam kurde przebierać? Co mnie cały świat będzie oglądał? Uh, głupki. Zaczęłam przestawiać wszystko, no mój pokój ma być inny. Łóżko podjechało pod samą "szklaną ścianę" jak nazwałam widok na Londyn. Szafa może zostać jak stała, obok drzwi do łazienki. Z drugiej strony przystawiłam tam komodę. Zostały mi 2 ściany, na jednej z nich wisiało tv, a na drugiej obraz. Chciałam mieć ścianę jak w domu, gdzie powieszę wszystkie zdjęcia z Martyną. Szybko chwyciłam obraz i wyrzuciłam go przez wcześniej otwarte przeze mnie okno. No a chuj, niech komuś spadnie na głowę. Po chwili dotarło do mnie co zrobiłam i wydałam z siebie tylko ciche: "ups!''. Wyjęłam gitarę, a następnie stojak i postawiłam ją na nim od razu przy łóżku. Mały stoliczek również się tam dostał, co będzie mi służyć za szafkę nocną. Wyjęłam z torby laptopa i rzuciłam go na łóżko. Rozsunęłam moje wszystkie walizki. W jednej z nich miałam same buty: najróżniejsze kolory Vansów, Conversów i Najków. W drugiej starannie poukładane czapki new ery, których również miałam do wyboru do koloru. Tak, to była moja słabość. Cholera nie; Ja nie mam słabości. W dwóch kolejnych były same ubrania. Złapałam je wszystkie w ręce i wrzuciłam byle jak do szafy. Następnie starannie ułożyłam w komodzie wszystkie czapki. Bieliznę wrzuciłam do ostatniej szuflady, a dresy do trzeciej. Zdjęłam czapkę z głowy i założyłam ją na gryf gitary. Podeszłam do lustra i związałam włosy w luźnego koka. Zdjęłam bluzę i niedbale rzuciłam ją na łóżko. Walizek pozbyłam się z pokoju wstawiając je do szafy w pokoju obok.
Czegoś mi tu zabrakło. Chwila, gdzie jest Martyna?!
-MARRRRTYNA! -zero odpowiedzi. -CURLY GDZIE JESTEŚ!-powiedziałam nieco głośniej, nagle usłyszałam jak ktoś zchodzi po schodach, odwróciłam się.. ZARAZ, ZARAZ. TU SĄ KURWA SCHODY?! I zobaczyłam Martynę.
-Lex, Leeeeeeeeexi. Nie uwierzysz! Musisz wejść na górę, po prostu musisz. To chyba najlepsze w tym całym apartamencieeeee! -powiedziała rozanielona.
-Dobra, już włażę.
Weszłam posłusznie na górę i nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz w życiu. Moim oczom ukazał się basen, tak. Wewnętrzny basen. Obiegłam go dookoła drąc się po drodze: MAM BASEN, W MOIM MIESZKANIU JEST BASEN! Po czym wskoczyłam do niego w ubraniach. Zaraz po mnie tak samo postąpiła Martyna, chociaż ona pomyślała, żeby zdjąć buty. Zaczęłyśmy się chlapać, a chwilę potem grać w siatkówkę piłką, która znalazła się przy brzegu. Po jakimś czasie się zmęczyłyśmy, więc postanowiłyśmy wyjść z wody. Całe mokre przebiegłyśmy do pokoi się przebrać, jako że nie chciało mi się za bardzo szukać, a i nie miałam ręcznika. Toteż zdjęłam dresy i bokserkę, a na to założyłam białą bluzkę z ręcznie zrobionym napisem: Lukas & Alexandra always and forever. Była ona na mnie za duża, gdyż była to bluzka Luke'a. On za to miał mój rozmiar. To miało nam o sobie przypominać gdziekolwiek będziemy. Stanęłam przy oknie, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie zauważyłam, gdy Martyna weszła do mojego pokoju.
-Leeex, nie płacz; proszę. Wiesz, że tego nie lubię, gdy się smucisz.
Odwróciłam się do Niej przodem, od razu mnie przytuliła.
-Będzie dobrze, wiem, że to strasznie zużyte słowa i pewnie niczego nie zmienią, ale uwierz w to.
-Nie Curls, nie są takie zużyte. Czasem potrzebuję, żeby mi ktoś tak powiedział, że będzie dobrze. Może i masz rację, to kłamstwo, ale potrzebne.
-No więc już się nie smuć, tylko chodź jeszcze raz na górę, bo widziałam tam jeszcze drzwi na coś w rodzaju, balkon?
-Okej, już idę.
I tak znów weszłyśmy na górę. Miała rację: po prawo od basenu były duże drzwi, a za nimi balkon. Nie byle jaki, wyglądał na coś w rodzaju ogrodu. Wszędzie jakieś krzewy, drzewka, kwiaty. Nie moja bajka, ale trzeba przyznać, że całkiem niezłe wrażenie robiło. Zauważyłam huśtawkę i 2 hamaki. Za jednym z kwietników zobaczyłam drabinę, postanowiłam się na nią wspiąć. Odgarnęłam gałęzie i weszłam na nią. Stanęłam na górze i zobaczyłam dach, kilkadziesiąt metrów dalej 4 ściany i drzwi, co pewnie to było to ich "wyjście ewakuacyjne". No, przynajmniej będę miała bliżej do tego miejsca. Całkiem tu przyjemnie. Na krańcach ustawione były barierki, pewnie żeby nikt nie spadł. Za to pod stopami czułam twardy żwir.
*idealny teren do grania w piłkę-rozmarzyłam się. Po chwili usłyszałam wołanie:
- Leeeex! Chodź coś zjemy, bo jestem głodna.
-Już idę Curls. Uśmiechnęłam się jeszcze raz, już wiedziałam że będzie to 'moje miejsce' i zeszłam z powrotem. Weszłam do kuchni i zastałam Martynę szukającą czegoś w lodówce, usiadłam na blacie.
-Czego szukasz?
-Myślałam, czy by dzisiaj nie zrobić sobie małego maratonu z filmami, co Ty na to?
-Mhm, brzmi nieźle. Ale nadal mi nie odpowiedziałaś czego szukasz.
-No popcornu.
-I SZUKASZ TEGO W LODÓWCE? -zaczęłam się niepohamowanie śmiać, że aż spadłam z blatu, twardo lądując na podłodze.
-Aaaaaała, mój brzuch, moje plecy. -cały czas nie umiałam się przestać śmiać. Martyna tylko się na mnie dziwnie spojrzała.
-Curly, kretynko. To jest popcorn! Sprawdź w szafce! -odpowiedziałam, wciąż ze śmiechem. Nic nie powiedziała, tylko podeszła i otworzyła szafkę. Faktycznie znalazło się aż 5 opakowań popcornu. Po ok. 10 minutach wreszcie udało mi się uspokoić i ustać na nogach, gdyż wszystkie wcześniejsze próby kończyły się upadkiem. Przez ten czas pani "Szukam popcornu w lodówce" zdążyła ustawić kilka misek z wcześniej wymienionym jedzeniem na stoliku przed sofą. A zaraz obok nich 3 butelki Coli oraz Daniells'a. No co to za seans bez żadnego alko? No ludzie! Stanęłam przed półką z filmami i postawiłam na komedię, nie mam zielonego pojęcia czemu nie wybrałam jakiegoś horroru, które z resztą uwielbiam. "Sex story" film był naprawdę świetny, zaraz po nim oglądałyśmy "O północy w Paryżu" oraz kilka innych. Humor nam naprawdę dopisywał, zwłaszcza mi. Oczywiście nie otarło się bez moich głupich komentarzy, bądź wrzeszczenia "O nieeee, zakrywam oczy. Curls, Curls! Zasłoń szybko oczy, on jest w samych gaaciach. Zboczeniec nooo. Zakrywaj!". Po obejrzeniu kolejnych kilku filmów stwierdziłyśmy iż jest już 4 nad ranem i zaczyna świtać. Tak też poszłyśmy do łóżek. Widać było, że Martyna była bardzo zmęczona, więc sama postanowiłam przedtem wszystko posprzątać. Puste opakowania i butelki oraz puszki wyrzuciłam do kosza, miski umyłam i odstawiłam na półkę. Zajrzałam na chwilę do Martyny i jedyne co usłyszałam to jej cichutkie pochrapywanie. Zamknęłam drzwi i udałam się do swojego pokoju. Chwyciłam aparat, gitarę i zeszyt, który używałam do zapisywania wciąż nowych piosenek i ruszyłam na dach. Słońce świtało, a widok był po prostu niesamowity. Ledwo widoczne promienie lekko muskały zarysy miasta, tworząc idealną różowo-pomarańczową poświatę. Porobiłam kilka zdjęć, a następnie postanowiłam skomponować coś nowego. Dawno już nie grałam. Zanim się spostrzegłam miałam kolejną nową piosenkę do kolekcji, minus był jednak taki, iż było grubo po 7. No, czas chyba już spać wreszcie. Wokół mnie walało się mnóstwo kartek papieru z częściowo zapisaną moją piosenką. Jednak były one mocno poskreślane, a niektóre słowa zostały nawet błędne, tak też dałam ponieść je wiatrowi. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam do łóżka. Szczelnie opatuliłam się kołdrą, po czym zasnęłam.


* rozdział jest taki sobie,  pewnie dlatego iż na razie żadnych ciekawych akcji nie ma.. myślę że rozdział 3 was mile zaskoczy c:
* jak już pisałam pod notką w rozdziale 2, proszę nie oceniajcie iż za dużo im dałam luksusu, a jednocześnie pamiętajcie, że zawsze można wszystko stracić :)
* jeszcze jedna ważna sprawa - dodałam ankietę w prawym, górnym rogu; jeśli czytasz = zagłosuj c:
* kolejny rozdział ukaże się w tym tygodniu Xx.

środa, 26 września 2012

Rozdział 1.

   Cholerna londyńska pogoda, oczywiście musi padać. Urgh, jak ja tego nienawidzę. -Zatrzymaj się tutaj, wstąpimy na chwilę do sklepu! -krzyknęłam do Martyny, która akurat teraz prowadziła. -Dobra, to Ty idź, a ja poczekam, kup coś na dziś i jutro. -Okey maan. To ja zaraz wracam. -odpowiedziałam. Wysiadłam, a raczej się wywaliłam z samochodu potykając się o moje niezawiązane sznurówki. Dobra, leję na to. -pomyślałam. Miałam na sobie szare dresy, białą bokserkę i bordową bluzę, do tego skompletowane z bluzą Vansy i oczywiście białą czapkę SF. W mojej urodzie nie było nic wyjątkowego, bynajmniej moim zdaniem, gdyż Curly zawsze mi powtarzała iż jestem ładna. Taaa.. hahahahahahahahahaha wyjątkowo chujowy żart. A no tak, Curly to Martyna, często ją tak nazywam z powodu jej naturalnie kręconych włosów. A wracając do tematu, ogółem jestem dość wysoka i szczupła; proste, brązowe włosy, błękitne oczy. Może to jest wyjątek, moje oczy są wyjątkowo ładne, oczywiście gdyby nie były przepełnione mieszaniną złości, smutku i bólu. Ludzie potrafią wszystko zepsuć, zmieszać człowieka z błotem i automatycznie wyłączyć mu wszystkie uczucia. Znajome, czyż nie? Już miałam wchodzić do sklepu, kiedy to wpadłam na jakiegoś chłopaka, jak mniemam? No i oczywiście na moje szczęście, to ja się przewróciłam, a nie on. Komiczne kurwa. Owy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaczął pośpiesznie przepraszać: O boże, przepraszam, nie zauważyłem Cię. Zamyśliłem się, przepraszam. Nic Ci nie jest? Naprawdę Cię przepraszam. -Gościu ! Keep Calm dude. Poza tym, lepiej patrz gdzie łazisz. -burknęłam, wstałam bez jego pomocy. I dopiero dostrzegłam, że był on ubrany tak samo jak ja; no może z wyjątkiem bluzy, gdyż jej nie posiadał. Bordowe Vansy, szare dresy, biała bluzka oraz zupełnie taka sama czapka jak moja. Chłopak widząc to, zaśmiał się pod nosem i jeszcze raz wyciągnął rękę -Niall jestem. -Mam gdzieś to jak się nazywasz, następnym razem uważaj gdzie łazisz! -wykrzyczałam wkurzona, a następnie udałam się do sklepu. Wzięłam koszyk i spakowałam do niego butelkę mleka, płatki, ser, pieczywo, a następnie udałam się na słodycze. Wsadziłam różnorakie ciastka, ciasteczka, chipsy, gdy zobaczyłam na końcu alejki ostatnią Nutellę 1000g. No ja, jak to ja. Oczywiście rzuciłam się biegiem i jak się okazało nie byłam jedyna, która ją zauważyła. Moim konkurentem okazał się być owy chłopak spod sklepu. Na mój widok lekko się zdezorientował, bo kto w końcu wyzywa kogoś, gdy ten oferuje pomoc? A no może będę to ja. Gdy zauważyłam, iż ten otworzył usta, by coś powiedzieć brutalnie mu przerwałam -Daruj sobie swoje wywody. Sprzątnęłam jednym ruchem ręki słoik z przed nosa Nickowi, nie; cholera jak on miał na imię. Nick, Norman, Niall. Tak, Niall ! Kretyńskie imię dla kretyna. Nic nowego i ruszyłam do kasy. Za sobą usłyszałam tylko -Proszę. Co to niby miało znaczyć?! Ale dobra, nie wracam do tego. Zapłaciłam za wszystko i wsiadłam do samochodu. -Czemu jesteś taka zła?- spytała mnie przyjaciółka. -Nic, po prostu jakiś idiota najpierw mnie przewrócił, a potem próbował mi ukraść ostatni słoik Nutelli XXL. -Hahahahahahahahahaha, boże Lexi, Ty i te Twoje fobie. Nie każdy chłopak jest palantem. A np. chłopcy z One Direction? Pamiętaj, że ich uwielbiasz, chociaż ostatnio w duecie Curly-Lexi, to ja bardziej za nimi przepadam. -zaśmiała się. Nagle coś mnie olśniło, boże Lexi weź Ty pomyśl kiedyś. To był on! Nialler, ten blondyn z 1D. Boże, jaka ja jestem głupia; no ale jednak, moje przekonania się potwierdziły, jednak wszyscy na tym świecie są kretynami. Nothing special. Martyna zauważyła moją zdziwioną minę i spytała czy wszystko w porządku. Nie zamierzałam jej o tym mówić, bo jeszcze by znów odjebała jakąś akcję pt. "zmuś Alex do uśmiechania się przy ludziach". Urgh, -Tak w porządku, jedź już do tego domu, kompleksu, apartamentu, czy co to tam jest. -odpowiedziałam, po czym wcisnęłam słuchawki na uszy. Wybrałam muzykę i już usłyszałam pierwsze nuty Kings Of Leon – Use Somebody. Dziwne, zwykle puszczam tą piosenkę, kiedy muszę na czymś pomyśleć.
Akurat natrafiłyśmy na korek, no wspaniale. Pewnie będzie się tak ciągnął aż do centrum Londynu, gdzie do cholery miałyśmy dojechać. Damn. Nie zwracałam uwagi na Martynę, starałam się zasnąć. Prawie mi się to udało, kiedy poczułam ostre szarpnięcie do przodu. -NO KURWA, PATRZ JAK JEDZIESZ DEBILU.-przeklnęła Martyna w ojczystym języku. Rozejrzałam się i zauważyłam iż stałyśmy na środku skrzyżowania, dla naszego pasa było zielone, więc co tu nie gra? -Ej co jest? A tak wogóle, to respekcik siostro, dawno nie słyszałam jak klniesz. -posłałam jej jeden z moich złowieszczych uśmieszków. -Ten palant, co tam już odjechał, O. Widzisz? Wjechał na czerwonym na skrzyżowanie, zapieprzał jak do szpitala i gdybyś to Ty była za kierownicą, co każdy wie, że lubisz szybkie starty z ręcznego, to byśmy już dawno wylądowały w tamtym słupie. -Bitch please, gdybym ja prowadziła, to bym była dużo szybsza od niego. -Yh, dobra. Daj już spokój. -Okej. -No okej! -No zluzuj, Curly. -JESTEM KURWA SPOKOJNA. -Martyna? -CO?! -Nadal stoimy na środku skrzyżowania, zaraz ktoś w nas wjedzie. Są 4 opcje, lewo, prawo, maska, tył. CO WYBIERACIE? -Ostatnie zdanie wykrzyczałam do ludzi. W tym momencie przyjaciółka odpaliła samochód i odjechała. Po ok. 10 minutach zajechałyśmy pod kompleks mieszkań. Zaparkowałyśmy pod budynkiem i weszłyśmy do środka. Podeszłam do recepcji i powiedziałam: Kupiłam tutaj mieszkanie. -panna Moore? -Alexandra Jessica Moore, zgadza się. Przy moim boku zjawiła się przyjaciółka. -I panna Novak jak myślę? -Dokładnie. No więc, jak z tym mieszkaniem? -Wszystko zostało uregulowane, dokumenty podpisane. Także proszę tu są 2 komplety kluczy i mieszkanie jest już w każdym calu Pań. -A miejsce parkingowe? -Były dodawane 2 miejsca parkingowe włącznie z mieszkaniem w ofercie. Na zewnątrz stoi jeden z naszej załogi, który pilnuje by wszystkie samochody stały w miejscu dla nich wyznaczonym. -Wspaniale, więc tutaj proszę kluczyki. Czarne Porsche, jak mógłby pan odstawić na jego "właściwie miejsce". -Powiedziałam z sarkazmem naciskając na 2 ostatnie słowa. "Mick" jak się doczytałam na jego plakietce przy mundurku, spojrzał się na mnie z miną "Are you fucking kidding me?" No tak, przecież rzadko się spotyka 18-latkę, która kupuje mieszkanie w najdroższej dzielnicy Londynu i w dodatku posiadającą Porsche. -Eee... Jak sobie pani życzy, w takim razie ostatnie piętro, apartament po lewej. -Skoro to ostatnie piętro, to czy nie powinno się tam znajdować tylko jedno mieszkanie? -zarzuciłam. -Lex, nie bądź nie miła i zamknij się już. -powiedziała mi na ucho przyjaciółka. -No więc, nasz kompleks jest bardzo duży, ponieważ całe 13 piętro ma aż 1000m2; także po prawej stronie jest jeden mniejszy od Pańskiego apartament, jednak również przyjemnie urządzony. Będziemy mieli przyjemność gościć tam znany zespół... -Tak, tak. Przepraszam jednak jestem bardzo zmęczona i chciałabym już odnaleźć drogę do mieszkania. -odpysknęłam, na co dostałam od Martyny cios w żebra. -Alexandra chciała powiedzieć, iż jesteśmy troszkę zmęczone po 24h jazdy z Polski tutaj, więc jakby pan mógł nam pokazać windę, byśmy były bardzo wdzięczne.-odpowiedziała jak zawsze grzeczna i ułożona. -Z przyjemnością. -Chwyciłyśmy za rączki od walizek i pociągnęłyśmy je za sobą. -No więc tutaj jest winda na wszystkie pozostałe piętra, a tutaj zaraz za zakrętem. O tutaj, jest osobna winda na 13 piętro. Oczywiście można się dostać na pozostałe, jednak zatrzymuję się ona przy wyjściach ewakuacyjnych. -poinformował nas Mick. -Dobrze, w takim razie dziękuję. -Cała przyjemność po mojej stronie; A i witamy w Paradise & Heaven Resorts. Drzwi windy się zamknęły, a Martyna już do mnie miała pretensje: -Mogłaś się trochę grzeczniej zachować, skoro mamy tu mieszkać, nie chcę żeby nas tu nienawidzili. -Nie jestem dla nikogo miła, a .. -ALE MOGŁABYŚ ZROBIĆ TEN PIERDOLONY WYJĄTEK! -Calm down Curly. Dobrze, tylko się nie wściekaj. Nie będę używać sarkazmu ani wulgaryzmów do żadnego z tej ich "załogi". Ale niczego nie obiecuję. -No bynajmniej tyle. I tak w Twoim wypadku to dużo.. -Co to miało znaczyć?! -powiedziałam z udawaną złością, po czym wybuchłam śmiechem, a Martyna razem ze mną. Tak, to się definitywnie nazywa przyjaźń; nigdy się nie umiemy na siebie gniewać. Winda się zatrzymała, my wysiadłyśmy, po czym skierowaliśmy się na lewo. Zauważyłam przestronny korytarz i wszędzie gdzie to było możliwe były okna. Kątem oka dostrzegłam napis na drzwiach: "wyjście ewakuacyjne, dach". No to już wiem, gdzie będę w nocy przychodzić podpalać. Włożyłam klucz, a następnie go przekręciłam. Położyłam rękę na klamce. -Gotowa? -spytałam się. -Oczywiście, że tak. -odpowiedziała mi, nie kryjąc zadowolenia. Otworzyłam drzwi, a tam...


* no więc mamy pierwszy rozdział! tak wstawiłam go jeszcze dzisiaj :) hm, zastanawiam się czy za bardzo nie rozpieszczam bohaterów z tym mieszkaniem, ale jeszcze sporo z tego wyniknie w późniejszych akcjach, więc proszę nie oceniajcie wszystkiego na pierwszy rzut oka ;) 
* i może jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie: tak wiem, iż w opowiadaniu pojawiają się niecenzuralne słowa, także młodszych czytelników proszę o nie czytanie go :) główna bohaterka jest wytworem mojej wyobraźni, jest to osobą mocno kontrowersyjna gdyż życie ją do tego skłoniło. 
* i trzecia ważna rzecz: rozdziały będą się znacznie różnić długością. niektóre z nich piszę na laptopie, a niektóre na komórce; także różnica będzie widoczna :) Xx.

Bohaterowie.

Alexandra Jessica Moore. 18l. Polka, zamieszka w Londynie. Jej rodzice są rozwiedzeni, nie utrzymują ze sobą większych kontaktów, od dziecka bardzo przeżywała brak ojca. Ma brata Lukasa 22l. studiującego w Nowym Jorku, kolejny raz przeżyła zawód wraz z odejściem najbliższej osoby. To właśnie on był dla niej autorytetem, od dziecka grała z nim w nogę, na playstation; dzięki niemu uwielbia piłkę, samochody. Od tego czasu stała się zgorzkniałą, samolubną i złą na cały świat dziewczyną, nie ufa nikomu. Prawdziwą siebie, tj. tą radosną, otwartą nastolatkę pokazuje tylko przy swojej najlepszej przyjaciółce -Martynie i to właśnie z nią przeprowadza się do Londynu, by zacząć lepsze życie od nowa, bez problemów. Czy jednak takie lepsze? 



Martyna Courtney Novak. 18l. Najlepsza przyjaciółka Alexandry, potrafi wytknąć jej najmniejszy błąd, ale zawsze jest przy niej. Próbuje ją namówić, by się częściej uśmiechała, by na nowo była tą dawną, szczęśliwą dziewczyną, jednak po chwili rozumie jak bardzo cierpi przez odejście brata. Uwielbia modę i fotografię, jest typową nastolatką. Bardzo ceni szczerość, jednak uważa, iż absolutnie każdy zasługuje na drugą szansę. Do Londynu wybiera się na studia, chce się skupić wyłącznie na nauce, jednak czy jej się to uda, czy może ktoś jej w tym przeszkodzi?

Lukas Moore. 22l. Od 4 lat mieszka w Nowym Jorku, zatracił kontakt z rodziną, zwłaszcza z młodszą siostrą - Alexandrą. Od zawsze był jej najlepszym przyjacielem, dlatego ubolewa nad swoim postępowaniem. Utwierdza się w przekonaniu iż ona mu nigdy nie wybaczy, dlatego też kontakt urwał im się całkowicie. Czy rodzeństwo w końcu się pogodzi?



One Direction - (od lewej: Louis William Tomlinson 20l. Niall James Horan 19l. Zayn Jawaad Malik 19l. Liam James Payne 19l. Harry Edward Styles 18l.) - brytyjsko-irlandzki zespół znany na skalę światową. Zajęli 3 miejsce w 7 edycji brytyjskiego X-Factora. Beztroska piątka przyjaciół, połączona jednym marzeniem. Rozpoznawalni na ulicy pod każdym względem. 


* no więc zdecydowałam, iż jednak będę tego bloga prowadzić.. i spokojnie, nie będzie tutaj żadnych 15 komentarzy = nowy rozdział! nigdy niczego takiego nie planowałam :) chociaż wątpię żeby w ogóle tutaj jakiekolwiek komentarze były :p no ale, czasem trzeba zaryzykować. myślę, że jeszcze dzisiaj dodam 1 rozdział; a jeśli nie, to bądźcie pewni że pojawi się on jutro :) xx.


czwartek, 20 września 2012

Prolog.

No więc, cześć wszystkim Xx. Od pewnego czasu piszę 2 opowiadania, nie chciałam ich wcale publikować, ale robię to za namową 2 osób! (Tak, wy wiecie o kim mówię ♥). No więc jedno opowiadanie będzie umieszczane tutaj, a jego tytuł, to: Let Us Die Young Or Let Us Live Forever, gdzie pewnie każdy wie znaczy to: Pozwól nam umrzeć młodo lub żyć wiecznie :) Tak więc tutaj zaraz dodam 2 prologi, jednak drugi jest niezobowiązujący, ponieważ będzie to oddzielne opowiadanie prowadzone na drugim blogu, który nie wiem naprawdę kiedy założę. Jeśli wam się spodoba, to piszcie w komentarzach, lub tutaj macie mój twitter: https://twitter.com/fcbfootballer oraz ask: http://ask.fm/kingofcarrots , a wtedy dodam bohaterów i po jakimś czasie zacznę publikować kolejne rozdziały. Dziękuję wszystkim za czytanie; osobiście uważam iż nie mam talentu, jednak moje sny czasem mnie zaskakują :)



Prolog.
  Szłam powoli nie przejmując się niczym ulicami Warszawy. No tak, ostatni dzień tutaj, potem czeka mnie Londyn, Wielka Brytania. Odwróciłam się, znowu ktoś na mnie dziwnie spojrzał, no tak w końcu byłam w krótkich szortach i biało-granatowej bluzce w paski na ramiączkach. Na nogach miałam moje ukochane białe Conversy, które po "przejściach" stały się bardziej szare. Wspominałam już, że lało jak z cebra? Nie? Ah, to teraz wam o tym mówię. A co robi taka niewinna dziewczyna podczas ulewy w centrum Warszawy, pewnie wielu z was zadaje sobie to pytanie. No to wam odpowiem! Ma w dupie to całe życie! Odkąd pamiętam wychowuję się bez ojca, gdyż moi rodzice rozwiedli się gdy miałam niespełna rok. Na dodatek 4 lata temu brat, a zarazem najlepszy kumpel, ktoś kogo kochałam najmocniej na świecie, wyjechał do Stanów. No i gdzie wy tu do cholery widzicie sprawiedliwość? Mam głęboko w dupie to wszystko, jednak jest coś, a bardziej ktoś kto utrzymuje mnie przy ziemi. Mianowicie jest to moja najlepsza przyjaciółka. Ohoho, pewnie myślicie: taki ze mnie samotnik, że nie mam nikogo. A tu niespodzianka! Poznałam ją w gimnazjum, od razu sobie przypadłyśmy do gustu. I tak powstała nasza przyjaźń. Rok później Luke wyjechał, przepraszam: zostawił mnie samą, opuścił mnie. I stałam się zupełnym przeciwieństwem siebie. Zrobiłam się niemiła, samolubna, zamknięta w sobie, wiele razy próbowałam sobie ulżyć pijąc, aż zaliczę zgona, lub biorąc jakieś dobre prochy od dealerów. Ale wtedy zjawiła się ona i wyciągnęła mnie z tego gówna. Pamiętam, że odpłacałam się jej samymi wyzwiskami i groźbami, mimo wszystko nie zostawiła mnie i pomogła się otrząsnąć. I tak minęło 5 lat, a ja prawdziwą sobą zostaję tylko przy niej, gdy jesteśmy same. Niedawno skończyłam 18 lat i jak to niektórzy dostałam samochód. Nie byle jaki, mianowicie było to przerobione na kabrio Porsche Carrera, na oko? Rocznik współczesny, widać że silnik był mocno tuningowany, podwozie wymieniane jak przy BMW, licznik dochodzi do 260 km/h, w środku miał beżową skórę, natomiast sam lakier był czarny. O koniach mechanicznych wam nie powiem, gdyż pewnie i tak nie zaczaicie o co mi chodzi. Za dużo tłumaczenia. No więc na czym skończyłam? Ah tak, dostałam samochód. Jak się potem okazało prezent od mojego "tatusia", który nagle po 18 latach przypomniał sobie, że ma córkę; ironia losu, nie? No więc, jak już to kiedyś planowałyśmy razem z Martyną, chciałyśmy studiować w Londynie. Skończyłyśmy liceum, jednak wpadłam na lepszą myśl, by zrobić sobie rok przerwy przed szkołą. Pomysł się spodobał, jednak rodzicom nie zamierzałyśmy o nim mówić. No bo przecież oczywiście zaraz, by się zaczęły kazania: "Najpierw edukacja, potem przyjemności!" albo "świat poczeka, nauka - nie". Tak jakby mnie nagle zaczęło obchodzić co mówi moja matka? Spójrzmy prawdzie w oczy, odkąd Lukas się wyprowadził mało się mną interesowała. Wracała późno po pracy zmęczona, więc szybko coś zjadła i kładła się spać. A ja to kurwa pies? Nawet psa się lepiej traktuje. Tak też się usamodzielniłam w wieku 14 lat. Szybko, prawda? Więc pewnego pięknego, słonecznego dnia.. Nie, Stop. Co ja pieprzę? ... Pożegnałam się z rodzicielką, Martyna ze swoimi rodzicami, zapakowała tylko walizkę i pojechałyśmy. Czekała nas długa podróż. A no, gdzie ja mam głowę. Postanowiłyśmy pojechać moim samochodem, prezentem od "ukochanego tatusia". Także za 24h będę w Londynie, zacznę nowe życie. Miejmy nadzieję, że zapomnę o wszystkich i wreszcie zacznę żyć dla siebie! Ale czy aby na pewno tak będzie...?


Prolog.
„Marzenia się spełniają, trzeba w nie po prostu uwierzyć”. Moje się właśnie spełniło.. Mam 5 najlepszych przyjaciół na świecie, wspaniałego chłopaka, samochody, o których zawsze marzyłam i nadal się rozwijam. Tak, to właśnie ja Alexandra Jessica Moore. A co takiego zrobiłam, że mam aż tyle? Mam głos, potrafię śpiewać. Ale to nie wszystko. Może jednak zacznijmy od początku dobrze? Tak będzie łatwiej wam wszystko opowiedzieć. A więc, zaczynamy..


* Jak już mówiłam, drugi prolog jest niezobowiązujący :)
* Miło mi się zaczyna pisać tego bloga w premierę LWWY, mi osobiście się teledysk i cała piosenka ogromnie podobają *__*