No więc mam dla was krótką informację, mam nadzieję że się na mnie nie pogniewacie c:
Postanowiłam zawiesić bloga na czas blisko nieokreślony.
Już podaję powody: bardzo zaniedbałam tego bloga, ponieważ od jakiś kilku tyg nie pojawia się nowy rozdział; od tygodnia myślę co by w nich ulepszyć, w nowych rozdziałach rzecz jasna. Ostatnio wpadła mi do głowy pewna historia, która dziwnym trafem nie może mi wypaść z pamięci.. tak więc postanowiłam, że nie ma sensu robić kolejnego bloga (gdzie ona by się znalazła ) tylko wplotę jej wątek tutaj. Potrzebuję trochę czasu na zmienienie kilku rozdziałów i dopełnienie całej historii.
Niebawem wrócę i wtedy rozdziały zaczną pojawiać się regularnie - myślę, że co tydzień c: xoxo
poniedziałek, 12 listopada 2012
środa, 17 października 2012
Rozdział 4 + 5.
Odwróciłam się, a za mną stała 5 chłopaków - One Direction. Czemu akurat tutaj musieli się wprowadzić? Kiedyś byłam wielką fanką, konkretnie Directioner. Yhm, jednak myślę, że to odeszło wraz z tą szczęśliwą i radosną 14-letnią dziewczynką.
-Cześć, my się chyba już poznaliśmy. Widzę, że będziemy sąsiadami; naprawdę chciałbym Cię przeprosić za tamten upadek, zamyśliłem się. -odezwał się Niall.
-Yhm, tak tak oczywiście. Wybacz, ŚPIESZĘ SIĘ. -odpowiedziałam na odczepnego.
Już miałam iść, gdy za rękę pociągnęła mnie Martyna: zrób mi z nimi zdjęcie, no pliis.
-Podobno tak się śpieszyłaś!
-Leeexi, Aleeex, Leeeeex. No nie daj się prosić!
-Czyli tak masz na imię. -uśmiechnął się blondyn.
-Nie, działam pod przykrywką; jestem szpiegiem. -odpowiedziałam ironicznie. Wyciągnęłam z Martyny torebki aparat, uwiesiłam go sobie na szyji..
-No dalej, rusz ten tyłek Curly. -Harry był pogrążony w rozmowie z Louisem? Jak mniemam, boże 4 lata a ja jeszcze pamiętam ich imiona; całkiem nieźle Lex, całkiem nieźle! Gdy nagle odwrócił się i dziwnie na mnie spojrzał.
-No co?
-Mówiłaś coś do mnie.
-Nie, nie mówiłam.
-Usłyszałem: Curly, tyłek.
-Przesłyszałeś się. -wywróciłam oczami.
Martyna ustawiła się oczywiście obok Harrego, ten zaś objął ją ramieniem i wyszczerzył do aparatu. Zrobiłam kilka zdjęć po czym wyłączyłam go.
-Możemy już iść? -ponaglałam Martynę, ona natomiast była pochłonięta rozmową z Hazzą. Nagle podszedł do mnie Niall.
-Cześć! -wyszczerzył się.
-Siemasz. -rzuciłam od niechcenia nawet na niego nie patrząc.
-Więc, nazywasz się Alex..
-Nie, już Ci mówiłam to moja przykrywka, jestem tajnym agentem. -odpowiedziałam, nadal nie racząc na niego spojrzeć.
-Okej, tajny agencie, więc..
-Nie rozumiesz, że nie chcę z Tobą po prostu gadać? Więc może się wreszcie zamkniesz?! -bezczelnie mu przerwałam. I wtedy zrobiłam coś, czego nie powinnam była robić; coś czego okropnie teraz żałuję. Spojrzałam w jego oczy. Zatraciłam się w tych błękitnych oczach. Nie tyle co zatraciłam, ponieważ one tak bardzo przypominały mi Jego. Znów zobaczyłam tego radosnego dzieciaka grającego w piłkę z bratem na podwórku. Wszędzie było błoto, ja sama byłam cała ubrudzona. Ale taka właśnie byłam, nie byłam idealna. Nagle zaczął padać deszcz. Zaczęliśmy się wygłupiać razem w Luk'iem i skakać po kałużach, ochlapując wszystko dookoła. Potem wskoczyłam mu na barana, biegał ze mną po całym podwórku krzycząc jak Tarzan. Wszystkie wspomnienia wróciły, od jednego spojrzenia w te jego pieprzone oczy. Ktoś mnie dotknął, a całe moje ciało ogarnęła fala ciepła. Tym kimś okazał się być nie kto inny jak Niall, potrząsnął mnie lekko..
-Ej, Leeeeeex? -O nie, tylko nie to.. przecież tylko Lukas ma prawo tak do mnie mówić! Curly też to robi, ale ona na to zasługuje, poza tym jest dziewczyną i nie ma oczu uderzająco podobnych do mojego brata. Poczułam coś mokrego na policzkach, czyżbym płakała? Czy ja właśnie okazuję przed kimś słabość?
-Nie masz prawa tak do mnie mówić, słyszysz?! Tylko Luke może tak do mnie mówić, więc nie nazywaj mnie tak! Wogóle najlepiej się do mnie nie odzywaj! -wykrzyczałam mu w twarz, po czym wybiegłam na ulicę. Nie zatrzymałam się na pasach, jak i również nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu. Usłyszałam pisk opon; uderzył we mnie, jednak nie straciłam przytomności. Poczułam duży ból w nadgarstku i prawej nodze. Dotknęłam skroni, po której cienką stróżką płynęła krew. Zerwałam się szybko na równe nogi, po czym uciekłam. Nie miałam pojęcia dokąd biegnę, 'przed siebie' to była moja jedyna myśl.
*perspektywa Curls*
-Kto to jest Luke? -wtrącił Louis. Zayn i Liam mu przytaknęli. Spojrzałam na Nialla i Harrego, oni też wydawali się zaciekawieni. Zaczęłam wiercić wzrokiem dziurę w podłodze. Podszedł do mnie Hazza:
-Jeśli nie chcesz, to nie mów. Chcieliśmy po prostu pomóc.. -powiedział po czym uśmiechnął się promiennie.
-Yhm, Lukas, tj. Luke to starszy brat Alex.. -powiedziałam.
-Ale czemu ona tak wybuchnęła przy tym powiedzeniu 'Leeeex'? I czemu jest jakaś taka w ogóle nie miła.. -zagadnął Liam.
-Zgadzam się, trochę tak dziwnie to wyszło. -dopowiedział Zayn.
-Eh, bo on ją... tak jakby zostawił. Wyjechał na studia do Stanów.. Ona bardzo to przeżyła, bo Luke był jej najbliższą osobą, autorytetem; zawsze z nim spędzała czas. Wiedziała, że u Niego zawsze ma wsparcie... -zaczęłam opowiadać. -No i potem wpadła w nałogi, z których ją wyciągnęłam; tak się zaprzyjaźniłyśmy. Gdy jesteśmy same, jest naprawdę świetną dziewczyną, może czasem za bardzo się wygłupia, ale poza tym jest wspaniale.
-Ale nadal nam nie powiedziałaś czemu jest taka wredna w stosunku do innych? -podpowiedział Niall.
-Nie rozumiesz? Chodzi o to, że boi się komukolwiek zaufać. Boi się, że prędzej czy później ktoś i tak ją zostawi..
-No a Ty?
-Ja? Ja jej pomogłam w najtrudniejszym momencie, mimo iż znałyśmy się dopiero rok. Nie zostawiłam jej po tym, gdy ona wyzywała mnie od najgorszych. Była wtedy pod wpływem narkotyków. Teraz ona sądzi, że musi mi to jakoś wynagrodzić; myśli, że jest mi to winna po tym wszystkim..
-Rozumiem, ale.. -Nialler nie dokończył, gdyż resztę zagłuszyło ostre hamowanie dochodzące z ulicy. Szybko zbiegłam na dół i zobaczyłam auto na środku drogi, wokół mnóstwo zaciekawionych przechodniów, a na samym środku drogi, wielką kałużę krwi. Na masce auta było sporej wielkości wgniecenie, natomiast szyba była cała posiatkowana. Zaczęłam płakać, ze łzami w oczach pytałam się każdego po kolei co się stało. Jednak ich odpowiedzi zagłuszał mi mój szloch, domyślałam się. Usiadłam na krawężniku, obok mnie usiadł Harry przytulił mnie.
-Hhhh... Harrry? C-c-co się stało? -szlochałam.
-Jakaś dziewczyna wpadła pod samochód, podobno uciekła o własnych siłach.
-To Lexi, jestem pewna, że to ona.. Ona zawsze ucieka, zawsze.
-Ćśśś, będzie dobrze mała.
*perspektywa Lexi, again*
Powoli zaczęło się ściemniać dotarłam na ławkę w jakimś parku. Usiadłam na niej i zaczęłam oglądać swoje rany. Bardzo mocno bolała mnie prawa noga, jak i również nadgarstek, zdaje mi się, że poczułam kość. Skrzywiłam się na samą myśl, dalej spojrzałam na brzuch, duże i głębokie rozcięcie znajdowało się na całej długości podbrzusza. Bluzka była rozdarta, więc urwałam kawałek i zawinęłam w nią nadgarstek, by go jakoś unieruchomić. Wyjęłam z tylnej kieszeni telefon, no tak rozwalony. Czemu tu się dziwić? A tak w ogóle, to gdzie ja jestem? Rozejrzałam się dookoła, panowała kompletna ciemność, także niczego konkretnego nie dostrzegłam. Delikatnie ułożyłam się na ławce i postanowiłam zdrzemnąć. Z tego całego bólu oczy nie mogły mi się zamknąć, po jakimś czasie wreszcie odpłynęłam.. jednak nie dane mi było długo pospać. Ktoś zaczął mną energicznie potrząsać. Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam jakiegoś kolesia w grzywce a'la Lou. Miał na sobie spodnie w kratkę jak od piżamy (wytyfy), bluzkę w paski i bordową bluzę. Zupełnie jak Louis, też się ubrać nie umie. -pomyślałam. Zaraz chwileczkę, przecież to jest Louis. Cholera, znaleźli mnie! Zerwałam się z ławki i próbowałam uciec, jednak po kilku metrach straciłam równowagę. Poczułam jak ktoś mnie łapie w pasie.
-Jeszcze uciekasz? W takim stanie? Zwariowałaś dziewczyno? Zabieram Cię do domu. -powiedział.
-Nigdzie nie idę, wolę tu już zostać. -protestowałam. Trzymał mnie jedną ręką, a drugą telefon.
-Ptaszek w klatce, wracamy do bazy.-zakomunikował, po czym się rozłączył. Moja mina zapewnie była nie do opisania.
-Nigdzie z Tobą nie idę! -krzyczałam.
-No cóż, chciałem po dobroci..-odpowiedział po czym wziął mnie na ręce. Okładałam go pięściami, ale krótko po tym nadgarstek dał o sobie znać i zrezygnowana odpuściłam. Wychodzę z założenia, że komicznie to wyglądało: chłopak, który nie umie się ubrać niósł przez pół miasta jakąś dziewczynę, która wyglądała jakby ją z kanału wyjęli. Boki zrywać. W każdym razie po ok. 25 minutach dotarliśmy pod szpital.
-Miałeś mnie zabrać do domu, a nie do jakiegoś pieprzonego szpitala! -wydzierałam się.
-Najpierw Ci opatrzą rany, zakrwawiłaś mi całą koszulkę.
-Tylko do tego się nadawała.-prychnęłam. Weszliśmy przez drzwi, odezwałam się pierwsza
-Bynajmniej postaw mnie na ziemi, bo mi jeszcze reputację zniszczysz.
Widziałam, że chciał coś powiedzieć, jednak bez słowa postawił mnie na ziemi i odwrócił się w stronę recepcji. Nagle poczułam się słabo, próbowałam się czegoś złapać ale na próżno. Po tym była tylko ciemność.
Powoli zaczęło się ściemniać dotarłam na ławkę w jakimś parku. Usiadłam na niej i zaczęłam oglądać swoje rany. Bardzo mocno bolała mnie prawa noga, jak i również nadgarstek, zdaje mi się, że poczułam kość. Skrzywiłam się na samą myśl, dalej spojrzałam na brzuch, duże i głębokie rozcięcie znajdowało się na całej długości podbrzusza. Bluzka była rozdarta, więc urwałam kawałek i zawinęłam w nią nadgarstek, by go jakoś unieruchomić. Wyjęłam z tylnej kieszeni telefon, no tak rozwalony. Czemu tu się dziwić? A tak w ogóle, to gdzie ja jestem? Rozejrzałam się dookoła, panowała kompletna ciemność, także niczego konkretnego nie dostrzegłam. Delikatnie ułożyłam się na ławce i postanowiłam zdrzemnąć. Z tego całego bólu oczy nie mogły mi się zamknąć, po jakimś czasie wreszcie odpłynęłam.. jednak nie dane mi było długo pospać. Ktoś zaczął mną energicznie potrząsać. Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam jakiegoś kolesia w grzywce a'la Lou. Miał na sobie spodnie w kratkę jak od piżamy (wytyfy), bluzkę w paski i bordową bluzę. Zupełnie jak Louis, też się ubrać nie umie. -pomyślałam. Zaraz chwileczkę, przecież to jest Louis. Cholera, znaleźli mnie! Zerwałam się z ławki i próbowałam uciec, jednak po kilku metrach straciłam równowagę. Poczułam jak ktoś mnie łapie w pasie.
-Jeszcze uciekasz? W takim stanie? Zwariowałaś dziewczyno? Zabieram Cię do domu. -powiedział.
-Nigdzie nie idę, wolę tu już zostać. -protestowałam. Trzymał mnie jedną ręką, a drugą telefon.
-Ptaszek w klatce, wracamy do bazy.-zakomunikował, po czym się rozłączył. Moja mina zapewnie była nie do opisania.
-Nigdzie z Tobą nie idę! -krzyczałam.
-No cóż, chciałem po dobroci..-odpowiedział po czym wziął mnie na ręce. Okładałam go pięściami, ale krótko po tym nadgarstek dał o sobie znać i zrezygnowana odpuściłam. Wychodzę z założenia, że komicznie to wyglądało: chłopak, który nie umie się ubrać niósł przez pół miasta jakąś dziewczynę, która wyglądała jakby ją z kanału wyjęli. Boki zrywać. W każdym razie po ok. 25 minutach dotarliśmy pod szpital.
-Miałeś mnie zabrać do domu, a nie do jakiegoś pieprzonego szpitala! -wydzierałam się.
-Najpierw Ci opatrzą rany, zakrwawiłaś mi całą koszulkę.
-Tylko do tego się nadawała.-prychnęłam. Weszliśmy przez drzwi, odezwałam się pierwsza
-Bynajmniej postaw mnie na ziemi, bo mi jeszcze reputację zniszczysz.
Widziałam, że chciał coś powiedzieć, jednak bez słowa postawił mnie na ziemi i odwrócił się w stronę recepcji. Nagle poczułam się słabo, próbowałam się czegoś złapać ale na próżno. Po tym była tylko ciemność.
Rozdział 5.
Otworzyłam oczy, poraziła mnie biel, więc szybko je zamknęłam. Cholera, zawsze się tak dzieje, gdy człowiek jest w szpitalu. Powoli otwierałam oczy mrużąc je. Wreszcie widziałam wszystko, za oknem było już ciemno. Wokół mnie było mnóstwo podpiętych urządzeń, bez namysłu zaczęłam je wszystkie odpinać. Na krześle zobaczyłam jakąś torbę, wzięłam ją do ręki i wyjęłam dresy i bluzkę jakie się tam znajdowały. Z korytarza słyszałam kawałki rozmowy.
-Ona musi się ............. umrzeć.
-Ćśś, ........ dobrze.
-Tak, będzie............. umrze, spokojnie.
Pierdolę, wspaniale! Jeszcze moją śmierć planują. Otworzyłam drzwi z lekkim skrzypnięciem i wychyliłam głowę, okazało się że właścicielami owych głosów była Martyna i przygłupy. Zamurowało mnie, Curly?! To nie możliwe, ale tak w ogóle to oni tu?! Przemknęłam korytarzem i odnalazłam windę, wsiadłam do niej. Zjechałam 2 piętra po czym ktoś wsiadł.
-Alex?!
-Boże czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
Otworzyłam oczy, poraziła mnie biel, więc szybko je zamknęłam. Cholera, zawsze się tak dzieje, gdy człowiek jest w szpitalu. Powoli otwierałam oczy mrużąc je. Wreszcie widziałam wszystko, za oknem było już ciemno. Wokół mnie było mnóstwo podpiętych urządzeń, bez namysłu zaczęłam je wszystkie odpinać. Na krześle zobaczyłam jakąś torbę, wzięłam ją do ręki i wyjęłam dresy i bluzkę jakie się tam znajdowały. Z korytarza słyszałam kawałki rozmowy.
-Ona musi się ............. umrzeć.
-Ćśś, ........ dobrze.
-Tak, będzie............. umrze, spokojnie.
Pierdolę, wspaniale! Jeszcze moją śmierć planują. Otworzyłam drzwi z lekkim skrzypnięciem i wychyliłam głowę, okazało się że właścicielami owych głosów była Martyna i przygłupy. Zamurowało mnie, Curly?! To nie możliwe, ale tak w ogóle to oni tu?! Przemknęłam korytarzem i odnalazłam windę, wsiadłam do niej. Zjechałam 2 piętra po czym ktoś wsiadł.
-Alex?!
-Boże czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
* NUDA. NUDA. NUDA.
* o i jeszcze NUDA.
* tajemnice z tym ostatnim dialogiem xd.
* kolejny rozdział w tyg :3
środa, 10 października 2012
Rozdział 3.
Rozdział
3.
Rano
obudziły mnie jakieś hałasy, po czym usłyszałam brzęk
tłuczonego szkła. Zerwałam się z łóżka i popędziłam tam,
skąd usłyszałam owy dźwięk.
-Co
tu się...
-Przepraszam,
wypadł mi talerz z rąk.
-Ah,
to tylko Ty. Myślałam, że ktoś się włamał.
-Nie,
nie. Zagapiłam się. No idź jeszcze spać, sory że Cię obudziłam.
-Ja
już nie usnę, znasz mnie. Więc w takim razie 'Dzieńdobry Curls!'.
uśmiechnęłam się.
-Dobry,
dobry. Co Ty w takim dobrym humorze dzisiaj?
-A
nie wiem, tak jakoś, wyjątkowo. -wyciągnęłam się do góry, przy
okazji ziewając. -Co na śniadanie?
-Proponuję
iż zrobię nam płatki, podczas gdy Ty się ubierzesz. A potem
gdzieś wyjdziemy? W końcu trochę trzeba pozwiedzać.
-Ej
luzik siostro. Mamy na to cały rok. Nie gadaj, że zapomniałaś o
naszej rocznej przerwie!
-Oczywiście,
że nie zapomniałam głupku.
-No!
Więc dziś chodźmy coś kupić do tego mieszkania, czy coś. Przy
okazji potrzebuję kupić nową gałę. Może kupmy tutaj piłkarzyki!
Wstawimy do salonu! ... Zawsze z Lukas'em graliśmy razem, on udawał
że przegrywa, tylko dlatego żebym ja wygrała. -zaczęłam smutno
wspominać.
-Ej
mała, już koniec. Kupimy piłkarzyki jak chcesz, to zagramy! A
teraz marsz mi do pokoju się ubrać Ty roznegliżowana dziewojo.
-rozkazała ze śmiechem.
-Tak
jest kapitanie!-zasalutowałam jej i pobiegłam się ubrać. Wybrałam
jeansowe szorty, granatową bluzkę z białym napisem 'new york
city', białe conversy i do tego złote Rayban'y. Zabrałam rzeczy do
łazienki, gdzie szybko wzięłam prysznic i umyłam włosy.
Następnie w 5 min. jak zawsze założyłam przygotowany wcześniej
zestaw, rozczesałam włosy pozostawiając je mokre, po czym wróciłam
z powrotem do kuchni. Widziałam jak Martyna stawia na blat mleko w
dzbanku, więc szybko usiadłam na jednym ze stołków, wsypałam
płatki i dolałam go. Curls zrobiła to samo i pogrążyłyśmy się
w rozmowie. Jak zwykle gadałyśmy o pierdołach, po czym
postanowiłam posprzątać.
-Daj
ja posprzątam Curly.
-Okej,
coś ostatnio za dużo sprzątasz, nie poznaję Cię bejbe.
-Hahahahaha
nie no dzięki debilu.
-O
teraz już Cię poznaję! -zaśmiała się.
-Hm,
okej to co idziemy?
-Tak,
tylko się przebiorę szybko..
-No
nie, tylko nie to. No proszę Cię nieeeee. -jęczałam.
-No
co, zrobię to szybko!
-Ty
i szybkie przebieranie?
-A
no widzisz, to poczekaj. Wracam za 10 minut.-Opadłam na kanapie w
salonie, a prędzej się z niej sturlałam na podłogę, gdyż siadać
normalnie to ja nie umiem; prędzej atakuję, bądź wskakuję na
coś. Chwyciłam za pilot od tv i zaczęłam przerzucać kanały.
Zatrzymałam się na jakimś kanale plotkarskim: "Znajdujemy się
pod kompleksem luksusowych mieszkań, gdzie już za chwilę
przyjedzie najlepszy zespół świata, zdobywcy 3 miejsca w 7 edycji
XFACTOR, zespół, który ma na swoim koncie już trochę wygranych
statuetek.." Boże nie, przełączam to. Jednak zastanawiało
mnie jedno: skądś znam to miejsce, jednak za cholerę nie mogłam
sobie przypomnieć przed jakim budynkiem oni stoją. Poprzeskakiwałam
po różnych kanałach sportowych, aż wreszcie natrafiłam na mecz
Chelsea Londyn vs. Athletik Bilbao. No nie powiem, prezentuje się
ciekawie. Premiere Leauge kontra Premiera Division. Akurat jest 14
minuta meczu i jak narazie – bezbramkowo. Minęły 2 połowy meczu
i właśnie kończył się doliczony czas gry, gdzie The Blues
wygrywali 3:1 po pięknych 2 golach Torresa i 1 Hazarda. No
Fernandziu, hat tricka ustrzel w tej ostatniej minucie. -pomyślałam.
Ktoś wszedł do salonu, tym kimś okazała się Martyna. Spojrzałam
na zegarek:
-No,
10 minut faktycznie. Troszkę się spóźniłaś. -zaśmiałam
się.
-Oj
no nie marudź tylko chodź.
Spojrzałam
szybko na tv, mecz się skończył, żadnych akcji, okej mogę
wyłączyć. Chwyciłam tylko telefon i wpakowałam go do tylnej
kieszeni, Curly wzięła torebkę i wyszłyśmy. Właśnie
przekręcałam klucz w drzwiach, kiedy to usłyszałam zduszony pisk
Martyny. Odwróciłam się, a za mną stała...
* dobra, jest 3 rozdział :>
* wiem że was troszkę zaniedbuję ale to wszystko przez ten twitlonger > http://www.twitlonger.com/show/jitop8 < mam naprawdę straszny bałagan z tymi zlotami ale mam nadzieję, że mi się uda go doprowadzić do końca c; dużo osób się zgłosiło do wzięcia udziału, a dodatkowo dziewczyny z 1DPL wstawiły go na swoją stronę na fb One Direction Polska, za co jestem im ogromnie wdzięczna <3
* rozdział 4 pojawi się niedługo c:
* za wszelkie błędy przepraszam, ale nie sprawdzałam. jest teraz 07:47 i zaraz muszę iść do szkoły ._.
niedziela, 30 września 2012
Rozdział 2.
RAJ!
Jednym słowem R-A-J! Wchodziło się od razu do wielkiego salonu,
które na całej długości ściany miały widok na całą panoramę
Londynu. Dostrzegłam Big Ben, London Eye. Wystrój był bardzo
nowoczesny, na jednej ze ścian prowadzącej do korytarza zauważyłam
wielki, plazmowy telewizor, a przed nim mnóstwo kanap, sof czy jak
to tam się nazywa. No to już wiem, gdzie będę oglądać mecze'
pomyślałam. Kuchnia
była połączona z salonem wysepką, przy której stały wysokie
krzesła. Ta również była nowocześnie urządzona. Coś mnie
podkusiło, by otworzyć lodówkę. Aż pękała od jedzenia, do
jednej z półek doczepiona była karteczka: Co nieco na powitanie,
wszystkie składniki są świeże, kupione chwilę przed Pań
przyjazdem. Pozdrawiamy, załoga Paradise & Heaven Resorts. No
się postarali; nie ma co. Wyjrzałam z kuchni i przeszłam
korytarzem. Dostrzegłam 4 pokoje, zajrzałam do każdego. Urządzone
były teoretycznie tak samo: szafa, komoda, okno i 2-osobowe łóżko.
Chociaż 2 ostatnie, jak potem zobaczyłam połączone ze sobą
jednym pokojem miały zupełnie jak w salonie okna od podłogi aż do
sufitu. No chwila, a jak ja się mam kurde przebierać? Co mnie cały
świat będzie oglądał? Uh, głupki. Zaczęłam przestawiać
wszystko, no mój pokój ma być inny. Łóżko podjechało pod samą
"szklaną ścianę" jak nazwałam widok na Londyn. Szafa
może zostać jak stała, obok drzwi do łazienki. Z drugiej strony
przystawiłam tam komodę. Zostały mi 2 ściany, na jednej z nich
wisiało tv, a na drugiej obraz. Chciałam mieć ścianę jak w domu,
gdzie powieszę wszystkie zdjęcia z Martyną. Szybko chwyciłam
obraz i wyrzuciłam go przez wcześniej otwarte przeze mnie okno. No
a chuj, niech komuś spadnie na głowę. Po chwili dotarło do mnie
co zrobiłam i wydałam z siebie tylko ciche: "ups!''. Wyjęłam
gitarę, a następnie stojak i postawiłam ją na nim od razu przy
łóżku. Mały stoliczek również się tam dostał, co będzie mi
służyć za szafkę nocną. Wyjęłam z torby laptopa i rzuciłam go
na łóżko. Rozsunęłam moje wszystkie walizki. W jednej z nich
miałam same buty: najróżniejsze kolory Vansów, Conversów i
Najków. W drugiej starannie poukładane czapki new ery, których
również miałam do wyboru do koloru. Tak, to była moja słabość.
Cholera nie; Ja nie mam słabości. W dwóch kolejnych były same
ubrania. Złapałam je wszystkie w ręce i wrzuciłam byle jak do
szafy. Następnie starannie ułożyłam w komodzie wszystkie czapki.
Bieliznę wrzuciłam do ostatniej szuflady, a dresy do trzeciej.
Zdjęłam czapkę z głowy i założyłam ją na gryf gitary.
Podeszłam do lustra i związałam włosy w luźnego koka. Zdjęłam
bluzę i niedbale rzuciłam ją na łóżko. Walizek pozbyłam się z
pokoju wstawiając je do szafy w pokoju obok.
Czegoś
mi tu zabrakło. Chwila, gdzie jest Martyna?!
-MARRRRTYNA!
-zero odpowiedzi. -CURLY GDZIE JESTEŚ!-powiedziałam nieco głośniej,
nagle usłyszałam jak ktoś zchodzi po schodach, odwróciłam się..
ZARAZ, ZARAZ. TU SĄ KURWA SCHODY?! I zobaczyłam Martynę.
-Lex,
Leeeeeeeeexi. Nie uwierzysz! Musisz wejść na górę, po prostu
musisz. To chyba najlepsze w tym całym apartamencieeeee!
-powiedziała rozanielona.
-Dobra,
już włażę.
Weszłam
posłusznie na górę i nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz
w życiu. Moim oczom ukazał się basen, tak. Wewnętrzny basen.
Obiegłam go dookoła drąc się po drodze: MAM BASEN, W MOIM
MIESZKANIU JEST BASEN! Po czym wskoczyłam do niego w ubraniach.
Zaraz po mnie tak samo postąpiła Martyna, chociaż ona pomyślała,
żeby zdjąć buty. Zaczęłyśmy się chlapać, a chwilę potem grać
w siatkówkę piłką, która znalazła się przy brzegu. Po jakimś
czasie się zmęczyłyśmy, więc postanowiłyśmy wyjść z wody.
Całe mokre przebiegłyśmy do pokoi się przebrać, jako że nie
chciało mi się za bardzo szukać, a i nie miałam ręcznika. Toteż
zdjęłam dresy i bokserkę, a na to założyłam białą bluzkę z
ręcznie zrobionym napisem: Lukas & Alexandra always and forever.
Była ona na mnie za duża, gdyż była to bluzka Luke'a. On za to
miał mój rozmiar. To miało nam o sobie przypominać gdziekolwiek
będziemy. Stanęłam przy oknie, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie
zauważyłam, gdy Martyna weszła do mojego pokoju.
-Leeex,
nie płacz; proszę. Wiesz, że tego nie lubię, gdy się smucisz.
Odwróciłam
się do Niej przodem, od razu mnie przytuliła.
-Będzie
dobrze, wiem, że to strasznie zużyte słowa i pewnie niczego nie
zmienią, ale uwierz w to.
-Nie
Curls, nie są takie zużyte. Czasem potrzebuję, żeby mi ktoś tak
powiedział, że będzie dobrze. Może i masz rację, to kłamstwo,
ale potrzebne.
-No
więc już się nie smuć, tylko chodź jeszcze raz na górę, bo
widziałam tam jeszcze drzwi na coś w rodzaju, balkon?
-Okej,
już idę.
I
tak znów weszłyśmy na górę. Miała rację: po prawo od basenu
były duże drzwi, a za nimi balkon. Nie byle jaki, wyglądał na coś
w rodzaju ogrodu. Wszędzie jakieś krzewy, drzewka, kwiaty. Nie moja
bajka, ale trzeba przyznać, że całkiem niezłe wrażenie robiło.
Zauważyłam huśtawkę i 2 hamaki. Za jednym z kwietników
zobaczyłam drabinę, postanowiłam się na nią wspiąć. Odgarnęłam
gałęzie i weszłam na nią. Stanęłam na górze i zobaczyłam
dach, kilkadziesiąt metrów dalej 4 ściany i drzwi, co pewnie to
było to ich "wyjście ewakuacyjne". No, przynajmniej będę
miała bliżej do tego miejsca. Całkiem tu przyjemnie. Na krańcach
ustawione były barierki, pewnie żeby nikt nie spadł. Za to pod
stopami czułam twardy żwir.
*idealny
teren do grania w piłkę-rozmarzyłam się. Po chwili usłyszałam
wołanie:
-
Leeeex! Chodź coś zjemy, bo jestem głodna.
-Już
idę Curls. Uśmiechnęłam się jeszcze raz, już wiedziałam że
będzie to 'moje miejsce' i zeszłam z powrotem. Weszłam do kuchni i
zastałam Martynę szukającą czegoś w lodówce, usiadłam na
blacie.
-Czego
szukasz?
-Myślałam,
czy by dzisiaj nie zrobić sobie małego maratonu z filmami, co Ty na
to?
-Mhm,
brzmi nieźle. Ale nadal mi nie odpowiedziałaś czego szukasz.
-No
popcornu.
-I
SZUKASZ TEGO W LODÓWCE? -zaczęłam się niepohamowanie śmiać, że
aż spadłam z blatu, twardo lądując na podłodze.
-Aaaaaała,
mój brzuch, moje plecy. -cały czas nie umiałam się przestać
śmiać. Martyna tylko się na mnie dziwnie spojrzała.
-Curly,
kretynko. To jest popcorn! Sprawdź w szafce! -odpowiedziałam, wciąż
ze śmiechem. Nic nie powiedziała, tylko podeszła i otworzyła
szafkę. Faktycznie znalazło się aż 5 opakowań popcornu. Po ok.
10 minutach wreszcie udało mi się uspokoić i ustać na nogach,
gdyż wszystkie wcześniejsze próby kończyły się upadkiem. Przez
ten czas pani "Szukam popcornu w lodówce" zdążyła
ustawić kilka misek z wcześniej wymienionym jedzeniem na stoliku
przed sofą. A zaraz obok nich 3 butelki Coli oraz Daniells'a. No co
to za seans bez żadnego alko? No ludzie! Stanęłam przed półką z
filmami i postawiłam na komedię, nie mam zielonego pojęcia czemu
nie wybrałam jakiegoś horroru, które z resztą uwielbiam. "Sex
story" film był naprawdę świetny, zaraz po nim oglądałyśmy
"O północy w Paryżu" oraz kilka innych. Humor nam naprawdę
dopisywał, zwłaszcza mi. Oczywiście nie otarło się bez moich
głupich komentarzy, bądź wrzeszczenia "O nieeee, zakrywam
oczy. Curls, Curls! Zasłoń szybko oczy, on jest w samych gaaciach.
Zboczeniec nooo. Zakrywaj!". Po obejrzeniu kolejnych
kilku filmów stwierdziłyśmy iż jest już 4 nad ranem i zaczyna
świtać. Tak też poszłyśmy do łóżek. Widać było, że Martyna
była bardzo zmęczona, więc sama postanowiłam przedtem wszystko
posprzątać. Puste opakowania i butelki oraz puszki wyrzuciłam do
kosza, miski umyłam i odstawiłam na półkę. Zajrzałam na chwilę
do Martyny i jedyne co usłyszałam to jej cichutkie pochrapywanie.
Zamknęłam drzwi i udałam się do swojego pokoju. Chwyciłam
aparat, gitarę i zeszyt, który używałam do zapisywania wciąż
nowych piosenek i ruszyłam na dach. Słońce świtało, a widok był
po prostu niesamowity. Ledwo widoczne promienie lekko muskały zarysy
miasta, tworząc idealną różowo-pomarańczową poświatę.
Porobiłam kilka zdjęć, a następnie postanowiłam skomponować coś
nowego. Dawno już nie grałam. Zanim się spostrzegłam miałam
kolejną nową piosenkę do kolekcji, minus był jednak taki, iż
było grubo po 7. No, czas chyba już spać wreszcie. Wokół mnie
walało się mnóstwo kartek papieru z częściowo zapisaną moją
piosenką. Jednak były one mocno poskreślane, a niektóre słowa
zostały nawet błędne, tak też dałam ponieść je wiatrowi.
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam do łóżka. Szczelnie
opatuliłam się kołdrą, po czym zasnęłam.
* rozdział jest taki sobie, pewnie dlatego iż na razie żadnych ciekawych akcji nie ma.. myślę że rozdział 3 was mile zaskoczy c:
* jak już pisałam pod notką w rozdziale 2, proszę nie oceniajcie iż za dużo im dałam luksusu, a jednocześnie pamiętajcie, że zawsze można wszystko stracić :)
* jeszcze jedna ważna sprawa - dodałam ankietę w prawym, górnym rogu; jeśli czytasz = zagłosuj c:
* kolejny rozdział ukaże się w tym tygodniu Xx.
środa, 26 września 2012
Rozdział 1.
Cholerna
londyńska pogoda, oczywiście musi padać. Urgh, jak ja tego
nienawidzę. -Zatrzymaj się tutaj, wstąpimy na chwilę do sklepu!
-krzyknęłam do Martyny, która akurat teraz prowadziła. -Dobra, to
Ty idź, a ja poczekam, kup coś na dziś i jutro. -Okey maan. To ja
zaraz wracam. -odpowiedziałam. Wysiadłam, a raczej się wywaliłam
z samochodu potykając się o moje niezawiązane sznurówki. Dobra,
leję na to. -pomyślałam. Miałam na sobie szare dresy, białą
bokserkę i bordową bluzę, do tego skompletowane z bluzą Vansy i
oczywiście białą czapkę SF. W mojej urodzie nie było nic
wyjątkowego, bynajmniej moim zdaniem, gdyż Curly zawsze mi
powtarzała iż jestem ładna. Taaa.. hahahahahahahahahaha wyjątkowo
chujowy żart. A no tak, Curly to Martyna, często ją tak nazywam z
powodu jej naturalnie kręconych włosów. A wracając do tematu,
ogółem jestem dość wysoka i szczupła; proste, brązowe włosy,
błękitne oczy. Może to jest wyjątek, moje oczy są wyjątkowo
ładne, oczywiście gdyby nie były przepełnione mieszaniną złości,
smutku i bólu. Ludzie potrafią wszystko zepsuć, zmieszać
człowieka z błotem i automatycznie wyłączyć mu wszystkie
uczucia. Znajome, czyż nie? Już miałam wchodzić do sklepu, kiedy
to wpadłam na jakiegoś chłopaka, jak mniemam? No i oczywiście na
moje szczęście, to ja się przewróciłam, a nie on. Komiczne
kurwa. Owy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaczął
pośpiesznie przepraszać: O boże, przepraszam, nie zauważyłem
Cię. Zamyśliłem się, przepraszam. Nic Ci nie jest? Naprawdę Cię
przepraszam. -Gościu ! Keep Calm dude. Poza tym, lepiej patrz gdzie łazisz. -burknęłam, wstałam bez jego
pomocy. I dopiero dostrzegłam, że był on ubrany tak samo jak ja;
no może z wyjątkiem bluzy, gdyż jej nie posiadał. Bordowe Vansy,
szare dresy, biała bluzka oraz zupełnie taka sama czapka jak moja.
Chłopak widząc to, zaśmiał się pod nosem i jeszcze raz wyciągnął
rękę -Niall jestem. -Mam gdzieś to jak się nazywasz, następnym
razem uważaj gdzie łazisz! -wykrzyczałam wkurzona, a następnie
udałam się do sklepu. Wzięłam koszyk i spakowałam do niego
butelkę mleka, płatki, ser, pieczywo, a następnie udałam się na
słodycze. Wsadziłam różnorakie ciastka, ciasteczka, chipsy, gdy
zobaczyłam na końcu alejki ostatnią Nutellę 1000g. No ja, jak to
ja. Oczywiście rzuciłam się biegiem i jak się okazało nie byłam
jedyna, która ją zauważyła. Moim konkurentem okazał się być
owy chłopak spod sklepu. Na mój widok lekko się zdezorientował,
bo kto w końcu wyzywa kogoś, gdy ten oferuje pomoc? A no może będę
to ja. Gdy zauważyłam, iż ten otworzył usta, by coś powiedzieć
brutalnie mu przerwałam -Daruj sobie swoje wywody. Sprzątnęłam
jednym ruchem ręki słoik z przed nosa Nickowi, nie; cholera jak on
miał na imię. Nick, Norman, Niall. Tak, Niall ! Kretyńskie imię
dla kretyna. Nic nowego i ruszyłam do kasy. Za sobą usłyszałam
tylko -Proszę. Co to niby miało znaczyć?! Ale dobra, nie wracam do
tego. Zapłaciłam za wszystko i wsiadłam do samochodu. -Czemu
jesteś taka zła?- spytała mnie przyjaciółka. -Nic, po prostu
jakiś idiota najpierw mnie przewrócił, a potem próbował mi
ukraść ostatni słoik Nutelli XXL. -Hahahahahahahahahaha, boże
Lexi, Ty i te Twoje fobie. Nie każdy chłopak jest palantem. A np.
chłopcy z One Direction? Pamiętaj, że ich uwielbiasz, chociaż
ostatnio w duecie Curly-Lexi, to ja bardziej za nimi przepadam.
-zaśmiała się. Nagle coś mnie olśniło, boże Lexi weź Ty
pomyśl kiedyś. To był on! Nialler, ten blondyn z 1D. Boże, jaka
ja jestem głupia; no ale jednak, moje przekonania się potwierdziły,
jednak wszyscy na tym świecie są kretynami. Nothing special.
Martyna zauważyła moją zdziwioną minę i spytała czy wszystko w
porządku. Nie zamierzałam jej o tym mówić, bo jeszcze by znów
odjebała jakąś akcję pt. "zmuś Alex do uśmiechania się przy
ludziach". Urgh, -Tak w porządku, jedź już do tego domu,
kompleksu, apartamentu, czy co to tam jest. -odpowiedziałam, po czym
wcisnęłam słuchawki na uszy. Wybrałam muzykę i już usłyszałam
pierwsze nuty Kings Of Leon – Use Somebody. Dziwne, zwykle puszczam
tą piosenkę, kiedy muszę na czymś pomyśleć.
Akurat
natrafiłyśmy na korek, no wspaniale. Pewnie będzie się tak
ciągnął aż do centrum Londynu, gdzie do cholery miałyśmy
dojechać. Damn. Nie zwracałam uwagi na Martynę, starałam się
zasnąć. Prawie mi się to udało, kiedy poczułam ostre szarpnięcie
do przodu. -NO KURWA, PATRZ JAK JEDZIESZ DEBILU.-przeklnęła Martyna
w ojczystym języku. Rozejrzałam się i zauważyłam iż stałyśmy
na środku skrzyżowania, dla naszego pasa było zielone, więc co tu
nie gra? -Ej co jest? A tak wogóle, to respekcik siostro, dawno nie
słyszałam jak klniesz. -posłałam jej jeden z moich złowieszczych
uśmieszków. -Ten palant, co tam już odjechał, O. Widzisz? Wjechał
na czerwonym na skrzyżowanie, zapieprzał jak do szpitala i gdybyś
to Ty była za kierownicą, co każdy wie, że lubisz szybkie starty
z ręcznego, to byśmy już dawno wylądowały w tamtym słupie.
-Bitch please, gdybym ja prowadziła, to bym była dużo szybsza od
niego. -Yh, dobra. Daj już spokój. -Okej. -No okej! -No zluzuj,
Curly. -JESTEM KURWA SPOKOJNA. -Martyna? -CO?! -Nadal stoimy na
środku skrzyżowania, zaraz ktoś w nas wjedzie. Są 4 opcje, lewo,
prawo, maska, tył. CO WYBIERACIE? -Ostatnie zdanie wykrzyczałam do
ludzi. W tym momencie przyjaciółka odpaliła samochód i odjechała.
Po ok. 10 minutach zajechałyśmy pod kompleks mieszkań.
Zaparkowałyśmy pod budynkiem i weszłyśmy do środka. Podeszłam
do recepcji i powiedziałam: Kupiłam tutaj mieszkanie. -panna Moore?
-Alexandra Jessica Moore, zgadza się. Przy moim boku zjawiła się
przyjaciółka. -I panna Novak jak myślę? -Dokładnie. No więc,
jak z tym mieszkaniem? -Wszystko zostało uregulowane, dokumenty
podpisane. Także proszę tu są 2 komplety kluczy i mieszkanie jest
już w każdym calu Pań. -A miejsce parkingowe? -Były dodawane 2 miejsca parkingowe włącznie z mieszkaniem w ofercie. Na zewnątrz
stoi jeden z naszej załogi, który pilnuje by wszystkie samochody stały w miejscu dla nich wyznaczonym. -Wspaniale, więc tutaj proszę
kluczyki. Czarne Porsche, jak mógłby pan odstawić na jego
"właściwie miejsce". -Powiedziałam z sarkazmem
naciskając na 2 ostatnie słowa. "Mick" jak się
doczytałam na jego plakietce przy mundurku, spojrzał się na mnie
z miną "Are you fucking kidding me?" No tak, przecież
rzadko się spotyka 18-latkę, która kupuje mieszkanie w najdroższej
dzielnicy Londynu i w dodatku posiadającą Porsche. -Eee... Jak
sobie pani życzy, w takim razie ostatnie piętro, apartament po
lewej. -Skoro to ostatnie piętro, to czy nie powinno się tam
znajdować tylko jedno mieszkanie? -zarzuciłam. -Lex, nie bądź nie
miła i zamknij się już. -powiedziała mi na ucho przyjaciółka.
-No więc, nasz kompleks jest bardzo duży, ponieważ całe 13 piętro
ma aż 1000m2; także po prawej stronie jest jeden mniejszy od
Pańskiego apartament, jednak również przyjemnie urządzony.
Będziemy mieli przyjemność gościć tam znany zespół... -Tak,
tak. Przepraszam jednak jestem bardzo zmęczona i chciałabym już
odnaleźć drogę do mieszkania. -odpysknęłam, na co dostałam od
Martyny cios w żebra. -Alexandra
chciała powiedzieć, iż jesteśmy troszkę zmęczone po 24h jazdy z
Polski tutaj, więc jakby pan mógł nam pokazać windę, byśmy były
bardzo wdzięczne.-odpowiedziała jak zawsze grzeczna i ułożona. -Z
przyjemnością. -Chwyciłyśmy za rączki od walizek i pociągnęłyśmy
je za sobą. -No więc tutaj jest winda na wszystkie pozostałe
piętra, a tutaj zaraz za zakrętem. O tutaj, jest osobna winda na 13
piętro. Oczywiście można się dostać na pozostałe, jednak
zatrzymuję się ona przy wyjściach ewakuacyjnych. -poinformował
nas Mick. -Dobrze, w takim razie dziękuję. -Cała przyjemność po
mojej stronie; A i witamy w Paradise & Heaven Resorts. Drzwi windy
się zamknęły, a Martyna już do mnie miała pretensje: -Mogłaś
się trochę grzeczniej zachować, skoro mamy tu mieszkać, nie chcę
żeby nas tu nienawidzili. -Nie jestem dla nikogo miła, a .. -ALE
MOGŁABYŚ ZROBIĆ TEN PIERDOLONY WYJĄTEK! -Calm down Curly. Dobrze,
tylko się nie wściekaj. Nie będę używać sarkazmu ani
wulgaryzmów do żadnego z tej ich "załogi". Ale niczego
nie obiecuję. -No bynajmniej tyle. I tak w Twoim wypadku to dużo..
-Co to miało znaczyć?! -powiedziałam z udawaną złością, po
czym wybuchłam śmiechem, a Martyna razem ze mną. Tak, to się
definitywnie nazywa przyjaźń; nigdy się nie umiemy na siebie
gniewać. Winda się zatrzymała, my wysiadłyśmy, po czym
skierowaliśmy się na lewo. Zauważyłam przestronny korytarz i
wszędzie gdzie to było możliwe były okna. Kątem oka dostrzegłam
napis na drzwiach: "wyjście ewakuacyjne, dach". No to już
wiem, gdzie będę w nocy przychodzić podpalać. Włożyłam klucz,
a następnie go przekręciłam. Położyłam rękę na klamce.
-Gotowa? -spytałam się. -Oczywiście, że tak. -odpowiedziała mi,
nie kryjąc zadowolenia. Otworzyłam drzwi, a tam...
* no więc mamy pierwszy rozdział! tak wstawiłam go jeszcze dzisiaj :) hm, zastanawiam się czy za bardzo nie rozpieszczam bohaterów z tym mieszkaniem, ale jeszcze sporo z tego wyniknie w późniejszych akcjach, więc proszę nie oceniajcie wszystkiego na pierwszy rzut oka ;)
* i może jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie: tak wiem, iż w opowiadaniu pojawiają się niecenzuralne słowa, także młodszych czytelników proszę o nie czytanie go :) główna bohaterka jest wytworem mojej wyobraźni, jest to osobą mocno kontrowersyjna gdyż życie ją do tego skłoniło.
* i trzecia ważna rzecz: rozdziały będą się znacznie różnić długością. niektóre z nich piszę na laptopie, a niektóre na komórce; także różnica będzie widoczna :) Xx.
Bohaterowie.
Alexandra
Jessica Moore. 18l. Polka, zamieszka w Londynie. Jej rodzice są
rozwiedzeni, nie utrzymują ze sobą większych kontaktów, od dziecka bardzo
przeżywała brak ojca. Ma brata Lukasa 22l. studiującego w Nowym
Jorku, kolejny raz przeżyła zawód wraz z odejściem najbliższej
osoby. To właśnie on był dla niej autorytetem, od dziecka grała z
nim w nogę, na playstation; dzięki niemu uwielbia piłkę, samochody. Od tego czasu stała się zgorzkniałą,
samolubną i złą na cały świat dziewczyną, nie ufa nikomu.
Prawdziwą siebie, tj. tą radosną, otwartą nastolatkę pokazuje
tylko przy swojej najlepszej przyjaciółce -Martynie i to właśnie
z nią przeprowadza się do Londynu, by zacząć lepsze życie od
nowa, bez problemów. Czy jednak takie lepsze?
Martyna
Courtney Novak. 18l. Najlepsza przyjaciółka Alexandry, potrafi wytknąć jej najmniejszy błąd, ale zawsze jest przy niej. Próbuje
ją namówić, by się częściej uśmiechała, by na nowo była tą
dawną, szczęśliwą dziewczyną, jednak po chwili rozumie jak
bardzo cierpi przez odejście brata. Uwielbia modę i fotografię,
jest typową nastolatką. Bardzo ceni szczerość, jednak uważa, iż
absolutnie każdy zasługuje na drugą szansę. Do Londynu wybiera
się na studia, chce się skupić wyłącznie na nauce, jednak czy
jej się to uda, czy może ktoś jej w tym przeszkodzi?
Lukas
Moore. 22l. Od 4 lat mieszka w Nowym Jorku, zatracił kontakt z
rodziną, zwłaszcza z młodszą siostrą - Alexandrą. Od zawsze był
jej najlepszym przyjacielem, dlatego ubolewa nad swoim postępowaniem.
Utwierdza się w przekonaniu iż ona mu nigdy nie wybaczy, dlatego
też kontakt urwał im się całkowicie. Czy rodzeństwo w końcu się
pogodzi?
One
Direction - (od lewej: Louis William Tomlinson 20l. Niall James Horan 19l. Zayn Jawaad Malik 19l. Liam James Payne 19l. Harry Edward
Styles 18l.) - brytyjsko-irlandzki
zespół znany na skalę światową. Zajęli 3 miejsce w 7 edycji
brytyjskiego X-Factora. Beztroska piątka przyjaciół, połączona
jednym marzeniem. Rozpoznawalni na ulicy pod każdym względem.
* no więc zdecydowałam, iż jednak będę tego bloga prowadzić.. i spokojnie, nie będzie tutaj żadnych 15 komentarzy = nowy rozdział! nigdy niczego takiego nie planowałam :) chociaż wątpię żeby w ogóle tutaj jakiekolwiek komentarze były :p no ale, czasem trzeba zaryzykować. myślę, że jeszcze dzisiaj dodam 1 rozdział; a jeśli nie, to bądźcie pewni że pojawi się on jutro :) xx.
czwartek, 20 września 2012
Prolog.
No więc, cześć wszystkim Xx. Od pewnego czasu piszę 2 opowiadania, nie chciałam ich wcale publikować, ale robię to za namową 2 osób! (Tak, wy wiecie o kim mówię ♥). No więc jedno opowiadanie będzie umieszczane tutaj, a jego tytuł, to: Let Us Die Young Or Let Us Live Forever, gdzie pewnie każdy wie znaczy to: Pozwól nam umrzeć młodo lub żyć wiecznie :) Tak więc tutaj zaraz dodam 2 prologi, jednak drugi jest niezobowiązujący, ponieważ będzie to oddzielne opowiadanie prowadzone na drugim blogu, który nie wiem naprawdę kiedy założę. Jeśli wam się spodoba, to piszcie w komentarzach, lub tutaj macie mój twitter: https://twitter.com/fcbfootballer oraz ask: http://ask.fm/kingofcarrots , a wtedy dodam bohaterów i po jakimś czasie zacznę publikować kolejne rozdziały. Dziękuję wszystkim za czytanie; osobiście uważam iż nie mam talentu, jednak moje sny czasem mnie zaskakują :)
Prolog.
Szłam
powoli nie przejmując się niczym ulicami Warszawy. No tak, ostatni
dzień tutaj, potem czeka mnie Londyn, Wielka Brytania. Odwróciłam
się, znowu ktoś na mnie dziwnie spojrzał, no tak w końcu byłam w
krótkich szortach i biało-granatowej bluzce w paski na ramiączkach.
Na nogach miałam moje ukochane białe Conversy, które po
"przejściach" stały się bardziej szare. Wspominałam
już, że lało jak z cebra? Nie? Ah, to teraz wam o tym mówię. A
co robi taka niewinna dziewczyna podczas ulewy w centrum Warszawy,
pewnie wielu z was zadaje sobie to pytanie. No to wam odpowiem! Ma w
dupie to całe życie! Odkąd pamiętam wychowuję się bez ojca,
gdyż moi rodzice rozwiedli się gdy miałam niespełna rok. Na
dodatek 4 lata temu brat, a zarazem najlepszy kumpel, ktoś kogo
kochałam najmocniej na świecie, wyjechał do Stanów. No i gdzie wy
tu do cholery widzicie sprawiedliwość? Mam głęboko w dupie to
wszystko, jednak jest coś, a bardziej ktoś kto utrzymuje mnie przy
ziemi. Mianowicie jest to moja najlepsza przyjaciółka. Ohoho,
pewnie myślicie: taki ze mnie samotnik, że nie mam nikogo. A tu
niespodzianka! Poznałam ją w gimnazjum, od razu sobie przypadłyśmy
do gustu. I tak powstała nasza przyjaźń. Rok później Luke
wyjechał, przepraszam: zostawił mnie samą, opuścił mnie. I
stałam się zupełnym przeciwieństwem siebie. Zrobiłam się
niemiła, samolubna, zamknięta w sobie, wiele razy próbowałam
sobie ulżyć pijąc, aż zaliczę zgona, lub biorąc jakieś dobre
prochy od dealerów. Ale wtedy zjawiła się ona i wyciągnęła mnie
z tego gówna. Pamiętam, że odpłacałam się jej samymi wyzwiskami
i groźbami, mimo wszystko nie zostawiła mnie i pomogła się
otrząsnąć. I tak minęło 5 lat, a ja prawdziwą sobą zostaję
tylko przy niej, gdy jesteśmy same. Niedawno skończyłam 18 lat i
jak to niektórzy dostałam samochód. Nie
byle jaki, mianowicie było to przerobione na kabrio Porsche Carrera,
na oko? Rocznik współczesny, widać że silnik był mocno
tuningowany, podwozie wymieniane jak przy BMW, licznik dochodzi do
260 km/h, w środku miał beżową skórę, natomiast sam lakier był
czarny. O koniach mechanicznych wam nie powiem, gdyż pewnie i tak
nie zaczaicie o co mi chodzi. Za dużo tłumaczenia. No więc na czym
skończyłam? Ah tak, dostałam samochód. Jak się potem okazało
prezent od mojego "tatusia", który nagle po 18 latach
przypomniał sobie, że ma córkę; ironia losu, nie? No więc, jak
już to kiedyś planowałyśmy razem z Martyną, chciałyśmy
studiować w Londynie. Skończyłyśmy liceum, jednak wpadłam na
lepszą myśl, by zrobić sobie rok przerwy przed szkołą. Pomysł
się spodobał, jednak rodzicom nie zamierzałyśmy o nim mówić. No
bo przecież oczywiście zaraz, by się zaczęły kazania: "Najpierw
edukacja, potem przyjemności!" albo "świat poczeka, nauka
- nie". Tak jakby mnie nagle zaczęło obchodzić co mówi moja
matka? Spójrzmy prawdzie w oczy, odkąd Lukas się wyprowadził mało
się mną interesowała. Wracała późno po pracy zmęczona, więc
szybko coś zjadła i kładła się spać. A ja to kurwa pies? Nawet
psa się lepiej traktuje. Tak też się usamodzielniłam w wieku 14
lat. Szybko, prawda? Więc pewnego pięknego, słonecznego dnia..
Nie, Stop. Co ja pieprzę? ... Pożegnałam się z rodzicielką,
Martyna ze swoimi rodzicami, zapakowała tylko walizkę i
pojechałyśmy. Czekała nas długa podróż. A no, gdzie ja mam
głowę. Postanowiłyśmy pojechać moim samochodem, prezentem od
"ukochanego tatusia". Także za 24h będę w Londynie,
zacznę nowe życie. Miejmy nadzieję, że zapomnę o wszystkich i
wreszcie zacznę żyć dla siebie! Ale czy aby na pewno tak
będzie...?
Prolog.
„Marzenia się spełniają, trzeba w nie po prostu uwierzyć”. Moje się właśnie spełniło.. Mam 5 najlepszych przyjaciół na świecie, wspaniałego chłopaka, samochody, o których zawsze marzyłam i nadal się rozwijam. Tak, to właśnie ja Alexandra Jessica Moore. A co takiego zrobiłam, że mam aż tyle? Mam głos, potrafię śpiewać. Ale to nie wszystko. Może jednak zacznijmy od początku dobrze? Tak będzie łatwiej wam wszystko opowiedzieć. A więc, zaczynamy..
* Jak już mówiłam, drugi prolog jest niezobowiązujący :)
* Miło mi się zaczyna pisać tego bloga w premierę LWWY, mi osobiście się teledysk i cała piosenka ogromnie podobają *__*
Subskrybuj:
Posty (Atom)